czwartek, 12 września 2013

Trzy: Spalony!

-Jeśli facet mówi, że chce przerwy to chyba z nim nie najlepiej – Cruz przedostała się na dział z mrożonkami i przerzucając produkty w lodówkach paplała dalej. Tego wieczora zabrały się we dwie do marketu by uzupełnić produkty w jej lodówce. Blondynka nie mogąc przestać nawijać przeglądała produkty na sklepowej półce wrzucając do koszyka o wiele więcej niż zaplanowała to sobie brunetka, która z listą sprawdzała czy wszystko się zgadza.
-No, bo na naprawdę nie da się powiedzieć czy chodzi mu o to by iść z tobą do łóżka czy... - Ibbie oddaliła się na bezpieczną odległość zostawiając Cruz samej sobie i makaronom.
Nie miała ochoty słuchać głupich wywodów przyjaciółki. Cruz kiedy chciała potrafiła być całkowicie dziecinna.
-Na pewno mnie się tak szybko nie pozbędziesz – zawołała blondynka ponownie pojawiając się obok niej i ściskając w rękach kilka produktów.
Ich zakupy wyglądały jak zwykle tak samo. Na czele szła Cruz gadając nie miłosiernie dużo i wrzucając do jej koszyka wszystko co popadnie, a ona dreptała za nią wyciągając z koszyka co jej było nie przydatne i odkładając znowu na półki.
-Zawsze tak mało płacisz za zakupy, a tyle ich jest – roześmiała się Cruz gdy odchodziły od kas. Ibbie czasem zastanawiała się czy jej przyjaciółka miewała jakieś problemy w swoim życiu prywatnym i z każdym dniem co raz bardziej przekonywała się o tym, że nie. No, może poza jej chorym psychicznie chłopakiem Pio.
Obie ruszyły przez park, dochodząc do głównej ulicy by wreszcie znaleźć się wśród starych kamiennych uliczek. Tam rozdzieliły się – ona ruszyła w stronę swoich budynków, a blondynka w stronę stacji metra. Uśmiechnęła się do siebie zdając sobie sprawę jak dobrze spędziła dzisiejszy dzień. Najpierw trochę siedziała na uczelni, a potem razem z Gracią wyszły do galerii i tam spędziły kilka godzin.
- Możemy pogadać? - usłyszała za plecami niski męski głos gdy wyciągała klucze do drzwi wejściowych do budynku. Ręka zawisła jej w połowie drogi do zamka. Nie mogła uwierzyć w to co właśnie słyszała. Zrobiło się jej gorąco i nagle zdała sobie sprawę w jakiej znalazła się sytuacji...

Patricia doprowadzała go do szewskiej pasji. Dawno nie miał tak dość jakiejś osoby. I pomyśleć, że tuż przed rozwodem, jeszcze ostatnią noc spędzili razem. Był człowiekiem zbyt rozchwianym w uczuciach i mimo tak głębokiej nienawiści, nie potrafił podarować sobie tego, że się rozeszli. W końcu dziewczynki były teraz pod jej opieką. Nie miał do nich żadnych praw. I za to nienawidził jej najbardziej. Z minuty na minutę jego uczucia do tej kobiety zmieniały się i nie mógł nic poradzić, że gdy dziś odwoził dziewczynki do domu ponownie jej uległ. Pocałowała go. I nie mógł jej odtrącić.
Kumple mówili, że to przejdzie. Że za jakiś miesiąc dopiero poczuje jak naprawdę czuje się wolny mężczyzna. Ale jego to nie satysfakcjonowało i miał nadzieję, że oprócz tej wolności, zazna w końcu świętego spokoju.
Zaparkował auto przed kamienicą i oparł głowę o kierownicę. Dziś Zaida zapytała go kiedy w końcu wróci z wakacji i znów zamieszka w domu. Tak strasznie ściskało mu się serce gdy musiał wyjaśnić jej całą sytuację. A więc nawet jego żona nie postarała się by wyprowadzić małą z błędu.
Wysiadając z auta, dostrzegł przed kamienicą znaną sylwetkę młodej sąsiadki. Nie była sama. Nie wiele wyższy mężczyzna od niej mówił coś do niej, próbując zagrodzić jej przejście do budynku, na co ta tylko kręciła przecząco głową próbując opanować sytuację. Zdziwiło go to ponieważ nie widział aby jego sąsiadka w jakimś czasie była odwiedzana przez tego osobnika.

-Gregor zostaw mnie w spokoju – mruknęła nie podnosząc na niego wzroku. Mężczyzna odwrócił ją w jego stronę sprawiając, że kilka toreb z zakupami trzasnęło, a produkty rozsypały się wszędzie dookoła. Poczuła alkohol który unosił się wokół niego i jeszcze bardziej się zdenerwowała
-Nic nie rozumiesz moja droga – odezwał się bełkotliwie brunet – spójrz na mnie. Nawet nie zdajesz sobie sprawy ile musiałem się naszukać...
-I nie musiałeś – warknęła w jego stronę próbując się wyrwać. Gorączkowo zebrała część zakupów i szukając przeklętego klucza starała się otworzyć drzwi na klatkę.
-Nawet się nie warz – powiedziała przez zaciśnięte zęby gdy mężczyzna zrobił krok, przestępując próg i nie dając jej zamknąć drzwi – Jesteś pijany Gregor. Proszę cię idź stąd...
-Nie będzie tak jak ty chcesz – powiedział odpychając drzwi i wchodząc do środka.
-Hej! - usłyszała znajomy męski głos i obydwoje odwrócili się w kierunku z którego dochodził. Villa przyglądał się sytuacji w której się właśnie znalazła i miała ochotę zapaść się pod ziemię. Zamknęła oczy czując jakie spotyka ją upokorzenie przez tego człowieka – zostaw ją.
-Dobry wieczór – warknął brunet i przycisnął ją w stronę ściany zostawiając przejście dla mieszkańca.
-Pan mnie chyba nie zrozumiał – powiedział Villa stojąc dalej w miejscu. Chwilę później spojrzał na nią. Nie odezwała się ani słowem, ale jej wzrok najwyraźniej zdradził jej myśli, ponieważ mężczyzna ponownie się odezwał.
-Chodź kolego bo widzę, że masz jakiś problem- powiedział spokojnie, na co Gregor roześmiał się. Odsunął się od niej i spojrzał na nią.
-I tak mamy do pogadania – wskazał na nią palcem – wyminął bruneta, który podążył za nim znikając z powrotem na zewnątrz. Złapała powietrza w płuca. Nie wiedziała co ma dokładnie zrobić, ponieważ zaraz jeszcze będzie musiała się będzie tłumaczyć.
Kucnęła zbierając porozrzucane zakupy i ładując je do porwanej już lekko torebki
-Wszystko okej? – poczuła dłoń na swoim ramieniu. Villa kucnął obok niej i wziął zakupy do ręki – Pozwól, że ja to wezmę.
W milczeniu ruszyli na górę. Otworzyła drzwi do mieszkania wpuszczając go by wniósł jej rzeczy.
-Strasznie mi głupio, przepraszam – parsknęła gdy weszli do salonu. Zajęła się rozpakowywaniem rzeczy, starając się nie zwracać na niego uwagi.
-Nie gadaj głupot – odpowiedział spokojnie siedząc przy stole. Przyglądał się jak kręciła się po kuchni, wrzucając rzeczy do różnych szafek, aż do momentu gdy w końcu się zatrzymała i zawiesiła na nim wzrok.
-Nienawidzę bydlaka – mruknęła. Villa uważniej się jej przyjrzał. Było mu trochę przykro. W końcu, to on miał już trzydzieści jeden lat, rozwód na swoim koncie, dwójkę dzieci, kłopoty prywatne, a ona?
-Ile masz lat? - spytał nadal kalkulując swoje jakże wydawało by się idealne życie. Brunetka spojrzała na niego zdziwiona.
-Skończę Dwadzieścia jeden – powiedziała podając mu piwo i włączając telewizor. Kątem oka dostrzegł mecz, ale dziewczyna szybko zmieniła kanał.
-Zostaw – zwrócił jej uwagę, co ponownie skwitowała zdziwionym spojrzeniem, ale wrzuciła tamten kanał.
-Znasz się coś na tym? - spytał przenosząc się na kanapę, obok niej i zapatrując się w ekran. Dziś był mecz Milanu i Chelsea. Upił łyk piwa.
-Wierzę w coś takiego jak miłość do ojczyzny i jako hiszpanka z krwi i kości praktykuję tą religię, ale sama piłka nie jest raczej moją faworytką – powiedziała wpatrując się w ekran – To Cruz jest miłośniczką waszego klubu.
-Spalony! - krzyknął i wskazał na boisko – widzisz? Gdy ten palant wyprzedził tego w niebieskim nie mógł już strzelić...
Uśmiechnęła się i zapatrzyła na ekran. Cieszyła się, że nie kontynuował rozmowy o Gregorze, bo nie miała by na to siły. W zamian za to spędzili dobrą godzinę przed telewizorem, gdzie David wytrwale tłumaczył jej wszystkie sytuacje i akcje. Poczuła się spokojna, jak gdyby nikt nie miał jej już zagrozić. Żaden pijany głupek, który chciał targnąć się na jej życie. 


____________________________________________________
Ah! Wreszcie! Wróciłam do żywych ;) Najpierw tydzień obozu sportowego. Za dnia treningi i szkolenia, wieczorem... właśnie - studenckie życie. Potem z rana pksem na mazury na klubowy wyjazd. Tam zawody, balowanie i świętowanie. Ale żeby nie było tak łatwo na kolejny tydzień od razu na drugi koniec Polski znowu do pracy. I tak o to w końcu jestem w domu ;) Na krótko, bo od jutra znowu zaczynają się rozgrywki, a w poniedziałek znowu wracam do pracy i do stolicy wracam pod koniec tygodnia. A niedługo już szkoła :) :) 

Dlatego dziś uzupełniam braki. Na szczęście mam coś w zanadrzu, dlatego nowa notka pojawi się teraz również na palabras-suaves  
No i zaraz będę uzupełniać braki w waszych blogach ;)
xoxo, Lola! 

4 komentarze:

  1. Zaskoczyła mnie ta obecność Gregora... I po kiego grzyba on tam do niej przylazł?!
    Ale bohaterki David oczywiście był na miejscu! <33
    Fajnie, że spędzili razem trochę czasu :)
    I jeszcze zainteresowała mnie ta sprawa z Patricią, która nadal coś ma do Davida!
    I szkoda, że Villa musiał sam wytłumaczyć wszystko córce!
    Czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Głupi Gregor ale Villa w sam raz się pojawił xD
    Współczuje mu ale coś czuje że on jeszcze dziewczynki odzyska... a poza tym ja też chce takiego nauczyciela co mnie nauczy co to jest spalony... chociaż i tak wiem co to jest...
    Buziaki :*
    Zapraszam na www.zycie-to-decyzje.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyżby Gregor był jakimś byłym chłopakiem Ibbie, który nie może pogodzić się z ich rozstaniem i próbuje ją odzyskać? Mam nadzieję, żę David mu na to nie pozwoli ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. David jakie ty masz ciężkie życie. Ale dobry z ciebie człowiek, bo pomogłeś sąsiadce w potrzebie. Co to za idiota ten Gregor? Aż się prosi, żeby obić mu mordę.
    Czekam na NN
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Layout by Raion