-Jeśli facet mówi,
że chce przerwy to chyba z nim nie najlepiej – Cruz przedostała
się na dział z mrożonkami i przerzucając produkty w lodówkach
paplała dalej. Tego wieczora zabrały się we dwie do marketu by
uzupełnić produkty w jej lodówce. Blondynka nie mogąc
przestać nawijać przeglądała produkty na sklepowej półce
wrzucając do koszyka o wiele więcej niż zaplanowała to sobie
brunetka, która z listą sprawdzała czy wszystko się zgadza.
-No, bo na naprawdę nie
da się powiedzieć czy chodzi mu o to by iść z tobą do łóżka
czy... - Ibbie oddaliła się na bezpieczną odległość zostawiając
Cruz samej sobie i makaronom.
Nie miała ochoty słuchać
głupich wywodów przyjaciółki. Cruz kiedy chciała
potrafiła być całkowicie dziecinna.
-Na pewno mnie się tak
szybko nie pozbędziesz – zawołała blondynka ponownie pojawiając
się obok niej i ściskając w rękach kilka produktów.
Ich zakupy wyglądały jak
zwykle tak samo. Na czele szła Cruz gadając nie miłosiernie dużo
i wrzucając do jej koszyka wszystko co popadnie, a ona dreptała za
nią wyciągając z koszyka co jej było nie przydatne i odkładając
znowu na półki.
-Zawsze tak mało płacisz
za zakupy, a tyle ich jest – roześmiała się Cruz gdy odchodziły
od kas. Ibbie czasem zastanawiała się czy jej przyjaciółka
miewała jakieś problemy w swoim życiu prywatnym i z każdym dniem
co raz bardziej przekonywała się o tym, że nie. No, może poza jej
chorym psychicznie chłopakiem Pio.
Obie ruszyły przez park,
dochodząc do głównej ulicy by wreszcie znaleźć się wśród
starych kamiennych uliczek. Tam rozdzieliły się – ona ruszyła w
stronę swoich budynków, a blondynka w stronę stacji metra.
Uśmiechnęła się do siebie zdając sobie sprawę jak dobrze
spędziła dzisiejszy dzień. Najpierw trochę siedziała na uczelni,
a potem razem z Gracią wyszły do galerii i tam spędziły kilka
godzin.
- Możemy pogadać? -
usłyszała za plecami niski męski głos gdy wyciągała klucze do
drzwi wejściowych do budynku. Ręka zawisła jej w połowie drogi do
zamka. Nie mogła uwierzyć w to co właśnie słyszała. Zrobiło
się jej gorąco i nagle zdała sobie sprawę w jakiej znalazła się
sytuacji...
Patricia doprowadzała go
do szewskiej pasji. Dawno nie miał tak dość jakiejś osoby. I
pomyśleć, że tuż przed rozwodem, jeszcze ostatnią noc spędzili
razem. Był człowiekiem zbyt rozchwianym w uczuciach i mimo tak
głębokiej nienawiści, nie potrafił podarować sobie tego, że się
rozeszli. W końcu dziewczynki były teraz pod jej opieką. Nie miał
do nich żadnych praw. I za to nienawidził jej najbardziej. Z minuty
na minutę jego uczucia do tej kobiety zmieniały się i nie mógł
nic poradzić, że gdy dziś odwoził dziewczynki do domu ponownie
jej uległ. Pocałowała go. I nie mógł jej odtrącić.
Kumple mówili, że
to przejdzie. Że za jakiś miesiąc dopiero poczuje jak naprawdę
czuje się wolny mężczyzna. Ale jego to nie satysfakcjonowało i
miał nadzieję, że oprócz tej wolności, zazna w końcu
świętego spokoju.
Zaparkował auto przed
kamienicą i oparł głowę o kierownicę. Dziś Zaida zapytała go
kiedy w końcu wróci z wakacji i znów zamieszka w domu.
Tak strasznie ściskało mu się serce gdy musiał wyjaśnić jej
całą sytuację. A więc nawet jego żona nie postarała się by
wyprowadzić małą z błędu.
Wysiadając z auta,
dostrzegł przed kamienicą znaną sylwetkę młodej sąsiadki. Nie
była sama. Nie wiele wyższy mężczyzna od niej mówił coś
do niej, próbując zagrodzić jej przejście do budynku, na co
ta tylko kręciła przecząco głową próbując opanować
sytuację. Zdziwiło go to ponieważ nie widział aby jego sąsiadka
w jakimś czasie była odwiedzana przez tego osobnika.
-Gregor zostaw mnie w
spokoju – mruknęła nie podnosząc na niego wzroku. Mężczyzna
odwrócił ją w jego stronę sprawiając, że kilka toreb z
zakupami trzasnęło, a produkty rozsypały się wszędzie dookoła.
Poczuła alkohol który unosił się wokół niego i
jeszcze bardziej się zdenerwowała
-Nic nie rozumiesz moja
droga – odezwał się bełkotliwie brunet – spójrz na
mnie. Nawet nie zdajesz sobie sprawy ile musiałem się naszukać...
-I nie musiałeś –
warknęła w jego stronę próbując się wyrwać. Gorączkowo
zebrała część zakupów i szukając przeklętego klucza
starała się otworzyć drzwi na klatkę.
-Nawet się nie warz –
powiedziała przez zaciśnięte zęby gdy mężczyzna zrobił krok,
przestępując próg i nie dając jej zamknąć drzwi –
Jesteś pijany Gregor. Proszę cię idź stąd...
-Nie będzie tak jak ty
chcesz – powiedział odpychając drzwi i wchodząc do środka.
-Hej! - usłyszała
znajomy męski głos i obydwoje odwrócili się w kierunku z
którego dochodził. Villa przyglądał się sytuacji w której
się właśnie znalazła i miała ochotę zapaść się pod ziemię.
Zamknęła oczy czując jakie spotyka ją upokorzenie przez tego
człowieka – zostaw ją.
-Dobry wieczór –
warknął brunet i przycisnął ją w stronę ściany zostawiając
przejście dla mieszkańca.
-Pan mnie chyba nie
zrozumiał – powiedział Villa stojąc dalej w miejscu. Chwilę
później spojrzał na nią. Nie odezwała się ani słowem,
ale jej wzrok najwyraźniej zdradził jej myśli, ponieważ mężczyzna
ponownie się odezwał.
-Chodź kolego bo widzę,
że masz jakiś problem- powiedział spokojnie, na co Gregor
roześmiał się. Odsunął się od niej i spojrzał na nią.
-I tak mamy do pogadania –
wskazał na nią palcem – wyminął bruneta, który podążył
za nim znikając z powrotem na zewnątrz. Złapała powietrza w
płuca. Nie wiedziała co ma dokładnie zrobić, ponieważ zaraz
jeszcze będzie musiała się będzie tłumaczyć.
Kucnęła zbierając
porozrzucane zakupy i ładując je do porwanej już lekko torebki
-Wszystko okej? –
poczuła dłoń na swoim ramieniu. Villa kucnął obok niej i wziął
zakupy do ręki – Pozwól, że ja to wezmę.
W milczeniu ruszyli na
górę. Otworzyła drzwi do mieszkania wpuszczając go by
wniósł jej rzeczy.
-Strasznie mi głupio,
przepraszam – parsknęła gdy weszli do salonu. Zajęła się
rozpakowywaniem rzeczy, starając się nie zwracać na niego uwagi.
-Nie gadaj głupot –
odpowiedział spokojnie siedząc przy stole. Przyglądał się jak
kręciła się po kuchni, wrzucając rzeczy do różnych
szafek, aż do momentu gdy w końcu się zatrzymała i zawiesiła na
nim wzrok.
-Nienawidzę bydlaka –
mruknęła. Villa uważniej się jej przyjrzał. Było mu trochę
przykro. W końcu, to on miał już trzydzieści jeden lat, rozwód
na swoim koncie, dwójkę dzieci, kłopoty prywatne, a ona?
-Ile masz lat? - spytał
nadal kalkulując swoje jakże wydawało by się idealne życie.
Brunetka spojrzała na niego zdziwiona.
-Skończę Dwadzieścia
jeden – powiedziała podając mu piwo i włączając telewizor.
Kątem oka dostrzegł mecz, ale dziewczyna szybko zmieniła kanał.
-Zostaw – zwrócił
jej uwagę, co ponownie skwitowała zdziwionym spojrzeniem, ale
wrzuciła tamten kanał.
-Znasz się coś na tym? -
spytał przenosząc się na kanapę, obok niej i zapatrując się w
ekran. Dziś był mecz Milanu i Chelsea. Upił łyk piwa.
-Wierzę w coś takiego
jak miłość do ojczyzny i jako hiszpanka z krwi i kości praktykuję
tą religię, ale sama piłka nie jest raczej moją faworytką –
powiedziała wpatrując się w ekran – To Cruz jest miłośniczką
waszego klubu.
-Spalony! - krzyknął i
wskazał na boisko – widzisz? Gdy ten palant wyprzedził tego w
niebieskim nie mógł już strzelić...
Uśmiechnęła się i
zapatrzyła na ekran. Cieszyła się, że nie kontynuował rozmowy o
Gregorze, bo nie miała by na to siły. W zamian za to spędzili
dobrą godzinę przed telewizorem, gdzie David wytrwale tłumaczył
jej wszystkie sytuacje i akcje. Poczuła się spokojna, jak gdyby
nikt nie miał jej już zagrozić. Żaden pijany głupek, który
chciał targnąć się na jej życie.
____________________________________________________
Ah! Wreszcie! Wróciłam do żywych ;) Najpierw tydzień obozu sportowego. Za dnia treningi i szkolenia, wieczorem... właśnie - studenckie życie. Potem z rana pksem na mazury na klubowy wyjazd. Tam zawody, balowanie i świętowanie. Ale żeby nie było tak łatwo na kolejny tydzień od razu na drugi koniec Polski znowu do pracy. I tak o to w końcu jestem w domu ;) Na krótko, bo od jutra znowu zaczynają się rozgrywki, a w poniedziałek znowu wracam do pracy i do stolicy wracam pod koniec tygodnia. A niedługo już szkoła :) :)
Dlatego dziś uzupełniam braki. Na szczęście mam coś w zanadrzu, dlatego nowa notka pojawi się teraz również na palabras-suaves
No i zaraz będę uzupełniać braki w waszych blogach ;)
xoxo, Lola!
Zaskoczyła mnie ta obecność Gregora... I po kiego grzyba on tam do niej przylazł?!
OdpowiedzUsuńAle bohaterki David oczywiście był na miejscu! <33
Fajnie, że spędzili razem trochę czasu :)
I jeszcze zainteresowała mnie ta sprawa z Patricią, która nadal coś ma do Davida!
I szkoda, że Villa musiał sam wytłumaczyć wszystko córce!
Czekam na kolejny ;)
Głupi Gregor ale Villa w sam raz się pojawił xD
OdpowiedzUsuńWspółczuje mu ale coś czuje że on jeszcze dziewczynki odzyska... a poza tym ja też chce takiego nauczyciela co mnie nauczy co to jest spalony... chociaż i tak wiem co to jest...
Buziaki :*
Zapraszam na www.zycie-to-decyzje.blogspot.com
Czyżby Gregor był jakimś byłym chłopakiem Ibbie, który nie może pogodzić się z ich rozstaniem i próbuje ją odzyskać? Mam nadzieję, żę David mu na to nie pozwoli ;)
OdpowiedzUsuńDavid jakie ty masz ciężkie życie. Ale dobry z ciebie człowiek, bo pomogłeś sąsiadce w potrzebie. Co to za idiota ten Gregor? Aż się prosi, żeby obić mu mordę.
OdpowiedzUsuńCzekam na NN
Pozdrawiam :)