środa, 30 października 2013

Osiem: Nie wiem o czym mówisz

Dokładnie tydzień zdołała trzymać się z daleka od piłkarza. Nie wiedziała jak reagować na jego słowa. Po kilku dniach rozmyślania nad tym stwierdziła, że powiedział to pewnie pod wpływem chwili i upojenia. W dodatku wszystko się skumulowało. Ona była zmęczona, oni się bawili, potem jeszcze wpadła wściekła Aida, a chwilę później Gregor. Kilka niepotrzebnych sytuacji nawarstwiło się sprawiając, że się pogubiła.
Poranek był już znacznie mroźniejszy, więc gdy tylko wychyliła nos z klatki piersiowej okryła się szczelniej płaszczem. Echo jej eleganckich szpilek odbijało się echem po chodniku.
-IbbieLetta Dolce! - usłyszała męski głos, a za swoimi plecami dostrzegła Davida. Wyglądał na zdeterminowanego, co tylko przyprawiło ją o ból głowy. Wiedziała już jak ma się odnieść do danej sytuacji, ale wytrwale odsuwała ten moment w czasie.
Zatrzymała się wsadzając ręce do kieszeni.
-Unikasz mnie! - zawołał jak gdyby nic, a ona wzruszyła ramionami.
-Jesteśmy tylko sąsiadami – powiedziała nieco zbyt zlewczym tonem. To była jej strategia. Zrobić z tego wydarzenia nic nie znaczące zdarzenie – Mogę ci w czymś pomóc?
Spojrzał na nią nieco zdziwiony, równocześnie lustrując ją wzrokiem. Faktycznie, była ubrana nazbyt elegancko, ale czekała ją wizyta na policji. Miała zamiar zaradzić coś, na to by już więcej nie bać się tego szaleńca. Chciała czuć się pewnie, dlatego chciała aby skierowano go na jakieś leczenie, bądź odwyk alkoholowy.
-Co do ostatniego... - zaczął jakby trochę się pogubił – To co powiedziałem wtedy na klatce schodowej...
Posłała mu pytające spojrzenie.
-Nie wiem o czym mówisz – rzuciła beznamiętnie – Musiałam być zbyt zestresowana całą sytuacją na dole.
Zmarszczył brwi patrząc na nią zdecydowanie. Nie wytrzymała jego spojrzenia. Zdradziła się gdy spojrzała na swoje buty.
-Wiesz o czym mówię – spojrzała na swoje buty. Nie lubiła gdy ktoś miał nad nią przewagę. Czuła wtedy taką dziwną bezbronność.
-Słuchaj David – westchnęła w końcu – Rozumiem, że alkohol, emocje i całe to zamieszanie wzięło górę. Nie mam ci tego za złe. Zresztą... Oczywiście, że coś ci się wtedy pomieszało. A ja teraz jadę na zeznanie.
-Chcesz go oskarżyć?
-Chce czuć się bezpieczna. A póki co jestem sama i to jeszcze zastraszona. Chce aby zapewniono mu jakieś leczenie lub odwyk.
Pokiwał głową na znak że rozumie.
-Mogę cię podwieźć? Dziś mam wolne...
-Nie trzeba sąsiedzie – przez cały ten czas nie potrafiła spojrzeć mu w oczy, bojąc się uzyskać z nich prawdziwe oblicze piłkarza. Dokładnie kilka chwil później zajechała taksówka – Mam limuzynę.
Kiwnęła mu i otworzyła tylne drzwi.
-Ej Ibby! - Usłyszała jeszcze zanim zatrzasnęła drzwi od samochodu. Spojrzała na niego wyczekująco. Uśmiechnął się pod nosem i pomachał do niej co odwzajemniła. Chwilę później podszedł i nachylił się nisko tak, że stykali się nosami.
-Wydaje mi się, że nic mi się nie pomieszało – powiedział nieco ciszej sprawiając, że oddech jej się zatrzymał.

Z westchnieniem oparła się o oparcie w żółtej taksówce. We wstecznym lusterku dostrzegła delikatny uśmiech sędziwego staruszka. Poczuła jak coś rośnie jej w brzuchu sprawiając, że miała ochotę podskoczyć z wrażenia.
Wykręciła numer do Graci, która zawsze była dla niej ostoją.
-Rozumiesz, że kiedy powiedziałam, aby się nie martwił i że nie mam mu tego za złe, powiedział mi, że wcale się nie pomylił! - zawołała gdy siostra słuchała z uwagą historyjki.
-Wydaje mi się Ibby, że jako jedyna patrzysz na wyznanie Villi na coś złego. Dlaczego tylko ty sądzisz, że nie chciał tego powiedzieć. To że to usłyszałaś w ten sposób to druga sprawa...
-Niby na jakiej podstawie miałby się we mnie zakochać? – spytała, a siostra się roześmiała.
-Nie trzeba się pytać o powód. Miłość nie wybiera... I może ty sama jeszcze nie odwzajemniasz tego uczucia, ale on wie, że potrzebujesz czasu.
Przygryzła nieco wargę.
Kierowca dowiózł ją pod gmach komendy gdzie była umówiona na wizytę. Zapłaciła mu pieniądze i wysiadła.
-Dobra Gracia. Zdaj relację Cruz, a ja lecę na spotkanie – wycałowała do niej przez słuchawkę co zawsze robiła z bliźniaczką i rozłączyła się.
Młody komisarz z uwagą słuchał jak opowiada na temat Gregora.
-Czego pani po nas oczekuje? - spytał w końcu. Zdziwiła się lekko.
-Oczekuje, że już mnie nie będzie nachodził! Że nie uderzy już nikogo z moich przyjaciół ani mnie samej i że będę mogła czuć się bezpieczna we własnym domu! To psychopata!
Nabuzowana wyszła z budynku. Już na schodach dopadła ją ogromna ulewa. Przysiadła na schodkach czekając aż przejdzie deszcz. Głupi młody policjant delikatnie mówiąc zlał jej sprawę. Jednak zgłoszenie złożyła i miała cichą nadzieję, że ktoś inteligentny zajmie się jej sprawą.
Deszcz nie przestawał padać i siedzenie dziesięć minut na dworze w płaszczu znudziło jej się szybciej niż myślała, dlatego nie zawahała się skorzystać z telefonu.
-Aida? Cześć, mam prośbę – zawołała gdy siedziała znowu w poczekalni na posterunku – Nie chcę zawracać Ci głowy, ale ogromnie leje, a ja stoję jak młotek na posterunku. Pomyślałam, że może...
-David macha mi, że zaraz podjedzie – zaśmiała się do słuchawki – Nadal mam u ciebie dług wdzięczności sąsiadko więc nic się nie martw.
-Wychodzę – usłyszała głos piłkarza.
-Dzięki Aida – westchnęła i zakończyła rozmowę.

Oczywiście, że miał w tym swój cel, aby wyprzedzić siostrę i samemu jechać po brunetkę. Była młoda, uparta i równocześnie bardzo niepewna dlatego na to zwalał winę na jej podejście do całej sytuacji. Długo się zastanawiał nad tym co powiedział wtedy na klatce schodowej. Zresztą, całej wymianie zdań przysłuchiwała się nie tylko Aida i Ibbie. Wokół stało kilku jego kumpli. Zajechał pod główne wejście policji dostrzegając sylwetkę panny Dolce stojącą gdzieś przy dużych obrotowych drzwiach. Zatrąbił, a ona pospiesznie wpadła do auta.
-Dzięki ci! - zawołała z ulgą kiedy ruszył.
-Zawsze do usług – zaśmiał się, co ewidentnie ją zawstydziło – Odwdzięczysz mi się przy okazji...
-Oh, wypraszam sobie! Aida powiedziała, że spłaca w ten sposób swój dług...
-Aida, ale nie ja – mrugnął do niej. Widział, że każdy jego ruch równał się jej zawstydzeniu – Krępuję cię?
Spojrzała na niego zdziwiona.
-Nie! Nie! Posłuchaj, to po prostu dla mnie trudny czas.
-Udało ci się wszystko załatwić? - chciał zmienić czas aby nie dać jej możliwości wymigania się.
-Nie tyle ile bym chciała – wzruszyła ramionami – trafił mi się jakiś dupek. Nie wiem czy coś to zdziała, ale zrobiłam tyle ile dałam rady.
Zajechali pod blok i w strugach deszczu wbiegli od razu na klatkę schodową.
-No cóż – uśmiechnęła się lekko – Dziękuję za uratowanie mnie z potopu.
Otworzyła drzwi od mieszkania i odwróciła się stając twarzą w twarz z piłkarzem. Był nieco wyższy od niej ale to nie powodowało u niej obaw. Miała nadzieję pozostać niewzruszoną na jego zachowanie. Ewidentnie starał się ją podpuścić. Uśmiechał się, puszczał oczko i takie tam. Podszedł do niej bliżej i pochylił się by dotknąć jej ust. Delikatnie musnął jej wargi. Poczuła jak ciepło rozlewa się po jej ciele, ale nie dała mu dokończyć odpychając go lekko.
-Dlaczego myślisz, że chcę w to wchodzić? – spytała nieco urażona, ale dostrzegła w jego wzroku pewną iskierkę rozbawienia.
Pochylił się ponownie tym razem tuż obok jej ucha. Poczuła na szyi jego ciepły oddech.

-Nie mam pojęcia. Ale równie dobrze, ani razu nie powiedziałaś jeszcze, że nie chcesz.

_______________________________
Dziś bardzo króciutko ;) Bardzo chcę podziękować Coppernicanie która wyjątkowo jest ze mną przy każdym rozdziale ;) Dzięki i obiecuję, że powoli kończę. Naprawdę.

wtorek, 22 października 2013

Siedem: Daj jej trochę czasu

Przysiadła na krawężniku ukrywając twarz w dłoniach. Płakała nie do końca wiedząc co ma zrobić.
-Pójdziesz ze mną.
-Do ciebie? Po co. Chcesz mnie ukarać czy się zabawić?! - zawołała nie przerywając płakać.
-Chce byś była ze mną! - zawołał na co ona się wzdrygnęła.
-Ale ja nie chcę! - zawołała – widzisz co mi robisz? Co zrobiłeś tym co się ze mną zadają?
-Kocham cię Ibby! Kocham! - powiedział podchodząc do niej i siadając obok.
-Nie możesz mnie zmusić do miłości – odpowiedziała cicho – Nie w ten sposób.
Oddychała ciężko widząc, że człowiek siedzący obok nie jest stabilny, przez co nie wiedziała czego oczekiwać. Bała się wykonać choćby najmniejszy gest.
-Hej – usłyszeli za plecami męski głos- Ibby?
Gregor podniósł się momentalnie, ale złapała go za rękaw aby się uspokoił. W odległości kilku metrów od nich z klatki schodowej wyszedł jeden z piłkarzy.
-Idź stąd David – powiedziała cicho oddychając nerwowo.
-Idź stąd człowieku! - warknął Gregor.
-Zostaw ją w spokoju – zawołał ruszając w ich stronę, ale Ibby wiedziała, że to źle się skończy.
-Nie, czekaj – odezwała się cicho zwracając jego uwagę – David, proszę! Muszę to... sama wyjaśnić.
Posłała mu znaczące spojrzenie. Mężczyzna przez chwilę marszczył brwi i patrzył się na nią z wahaniem, ale kiwnęła mu głową. Za jego plecami dostrzegła brunetkę, która złapała brata za ramię.
-Wróćcie do siebie, proszę – pokiwała głową, na co Aida pociągnęła brata oraz resztę widowni do środka bloku.
Odwróciła się na pięcie do Gregora.
-Dalej być tak nie może – jęknęła i złapała go z rękaw – Błagam! Mam tego dosyć, chcę zacząć nowe życie...
-To ze mną miałaś dzielić to życie.
Zapłakała rzewnie.
-Już nie! - odpowiedziała cicho. Brunet podsunął się do niej i złapał ją a brodę.
-Przepraszam Ibbie – nachylił się i pocałował ją. Delikatnie odsunęła się nie chcąc robić zbyt gwałtownych ruchów. Widziała jak z jego policzków lecą łzy. Jeżeli zrobiłaby coś nie tak spowodowałaby jego kolejny wybuch.
-Muszę już iść – mruknęła płaczliwie– Proszę. Pozwól mi iść do domu... Masz problem ze sobą, a ja boję się o swoje życie.
-Dasz mi jeszcze szansę?- spytał, a ona przygryzła wargę. Kiedyś nie zawahała by się ani chwili.
Wspięła się na palce i w jednej sekundzie puściła się biegiem w stronę klatki schodowej. Gdy tylko udało jej się wbiec na piętro oparła się o zimną posadzkę. Nigdy więcej takich sytuacji. Jej największym marzeniem było teraz aby nigdy już więcej nie zobaczyć twarzy tego psychopaty.

-David kretynie wracaj tu! - usłyszał głos Aidy, ale był już w swoim pokoju. W jednej chwili otrzeźwiał. Nie miał pojęcia co robić.
-Dzwoń po policję.
-Uspokój się! Błagam David! On zrobi jej krzywdę! - zawołała gdy w jednej chwili wyminął ją w drzwiach i ruszył w dół – Stój! Przecież powiedziała Ci, że masz nie wracać!
Cała impreza została przerwana. Muzyka nadal dudniła, a kilka razy nawet ktoś wyszedł od siebie z mieszkania słysząc kłótnie i nieporozumienia które przeniosły się już na korytarz.
Kilka osób, w tym Gerard i Cesc zakręciło się wokół nich gotowych podjąć z mężczyzną walkę na śmierć i życie.
-Jesteś pijany! Uspokój się! Groził, aby nie dzwonić na policję! - zawołała, a on westchnął.
-Słuchaj! Muszę tam iść. Co jeśli się jej coś stanie?
-David! Proszę, to nasza sąsiadka. Kazała ci wrócić do domu – brunetka zaczęła płakać, a on widział, że dziewczyna zaczęła panikować.
-Proszę! nie chcę, aby coś ci się stało.
Wskoczył dwa stopnie do góry znowu stając na wprost Aidy
-Nie martw się, będzie dobrze– powiedział cicho wycierając łzę z policzka siostry – Chyba mi zaczęło na niej mocno zależeć, nie wiem!
-Co ty wygadujesz? - spojrzała na niego zdziwiona, a on zaśmiał się pod nosem. Alkohol chyba nadal z niego nie upłynął.
-Chyba się zakochałem siostra! – pocałował ją w policzek i odwrócił się w stronę schodów.
Dostrzegł drobną sylwetkę Ibbie, stojącą na półpiętrze niżej. Zatrzymała się dokładnie w momencie w którym jego słowa wypłynęły z jego ut. Co on powiedział?
Dopiero w tym momencie zorientował się co dokładnie padło z jego ust. Dziewczyna wpatrywała się w niego zdziwionym spojrzeniem.
-Ibby... - westchnął schodząc dwa schodki niżej, ale równocześnie ona podskoczyła do góry. Wyglądała na nieco przerażoną całą sytuacją. Chciał coś powiedzieć, ale dziewczyna wyminęła go szybko i ruszyła w stronę drzwi od swojego mieszkania.
-Ibby zaczekaj! - zawołał, ale równie szybko zatrzasnęła drzwi.
Odwrócił się zerkając na swoją zdziwioną siostrę, a także kilku zaciekawionych gości.
-Cholera jasna! - warknął przeciągle. Nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Aida podeszła do niego i delikatnie dotknęła jego ramienia.
-Daj jej trochę czasu – mruknęła i pociągnęła go do mieszkania.

Obudziła się cała mokra. Nadal nie mogła poradzić sobie z tym co się stało w dniu wczorajszym. Spojrzała na zegarek, który wskazywał godzinę dwunastą. Zerwała się z kanapy. Spóźniła się do pracy! Opadła ponownie na poduszki. Wczorajszego wieczoru zasnęła tak jak się położyła. Teraz dopiero poczuła, że wszystko do niej wraca.
Powiedział, że się w niej zakochał.
Odetchnęła głęboko starając się przyswoić tą informację. Podniosła się do pozycji siedzącej starając się ogarnąć pokój wzrokiem.
Usłyszała gwałtowne pukanie do drzwi i zmarszczyła brwi. Ostatni raz gdy ktoś do niej pukał nie skończyło się to najlepiej.
-Kto tam? - spytała cicho, okrywając się wcześniej kocem.
-Otwieraj krowo! - usłyszała radosny krzyk Cruz, co pozwoliło jej spokojnie odetchnąć. Jednym zwinnym ruchem otworzyła zamek wpuszczając do środka przyjaciółkę i swoją siostrę.
-Co tu się stało? - spytała ta druga widząc stan salonu...
Westchnęła cicho i wróciła z powrotem na kanapę.
-To trudne do wytłumaczenia... - i zaczęła opowiadać.

-A więc? - spytała Cruz gdy tylko skończyła swój monolog – Co cię jeszcze gryzie?
Zamyśliła się na sekundę. Jeżeli powie dziewczynom, że wczoraj w ten nietypowy sposób padło wyznanie z ust Villi nie dadzą jej żyć. Z ich punktu widzenia będzie to nowina, ploteczka lub inny powód do świętowania. Ona sama zaś czuła się z tego powodu przytłoczona.
-Mój sąsiad się we mnie zakochał – mruknęła bardziej do siebie niż do nich, a w pokoju zapanowała cisza.
-Który? - spytała głupio Gracia, a Casilda pacnęła ją w ramię.
-Nie bądź głupia Gracia! Chcesz mi powiedzieć że sam David Villa się w tobie zakochał? - zawołała, a Ibbie poczuła, że się czerwieni.
Ponownie tego poranka rozległo się pukanie, a ona przełknęła ślinę.
-Otworzysz Cruz? Jeśli to Villa to mnie nie ma – poszła do łazienki by umyć zęby i obmyć twarz – Kto to?
Zawołała słysząc rozmowę gości.
-Villa – zawołała Cruz, a ona poczuła jak się w niej gotuje – Ale Aida!
Westchnęła. Z nią też musiała wyjaśnić kilka spraw.
Pojawiła się w salonie chwilę później. Brunetka uśmiechała się do niej ciepło. Jej siostra zrobiła wszystkim gorącej kawy którą teraz ułożyła na spodeczkach na stole.
-Przepraszam Cię za niego – mruknęła patrząc na Aidę. Było jej wstyd, że robi sobie taką publiczną opinię – Przepraszam za to że cię uderzył.
Dziewczyna pokręciła głową.
-Stało się – pokręciła głową, a chwilę później ponownie otworzyła usta - David...
Skwasiła minę czując, że to nie najlepszy temat do rozmowy.
-Przepraszam. Jeśli nie chcesz, nie ruszam tematu. Co zrobisz ze swoim byłym? - spytała, a ona westchnęła zmęczona i wzruszyła ramionami. Co niby miała zrobić? Iść z tym na policję? Co to by dało?
-Nie wiem Aida, nie wiem – odpowiedziała upijając łyk gorącego napoju – muszę dać sobie teraz trochę czasu.


wtorek, 15 października 2013

Sześć: Obiecuję, że ona bardziej na tym ucierpi

Zegarek wskazywał godzinę dwudziestą drugą kiedy podniosła się z kanapy i odstawiając na stolik lampkę swojego wina wzięła z komody pęk kluczy.
-Dawałaś mu już dziś jeść – zawołała Gracia, która nadal oglądała film. Śpiąca obok Cruz już dawno odpadła wypijając dwa razy więcej wina niż one.
-Tak, ale wczoraj wyrzuciłam jedzenie do kosza, a od trzech dni nie widziałam. Martwię się, a nie chciałabym aby Aida miała do mnie potem żal, że coś poszło nie tak. Pójdę zerknąć czy wrócił do domu.
Gracia skinęła jedynie głową i wróciła do oglądania komedii romantycznej. Sama zaś skierowała się w stronę klatki schodowej.
Jednym zwinnym ruchem otworzyła drzwi. Dokładnie w tym samym momencie podskoczyła jak oparzona zdając sobie sprawę, że ktoś stoi przed nią. Jak oparzona odskoczyła czując jak adrenalina skacze jej w żyłach.
-Ibbie! - usłyszała głos piłkarza który równie mocno jak ona przerażony trzymał się za klatkę piersiową – Co ty tu robisz!
Starała się uspokoić oddech.
-Nigdy. Więcej. Tak. Nie. Rób! - jęknęła opierając się o framugę drzwi – To ja powinnam się o to zapytać.
-Jest późno, a byłem w okolicy to stwierdziłem, że nie będę jechał do swojego mieszkania, dziś miałem tu nocować – Wyprostował się i dopiero teraz zorientował się, że nadal stoją w wejściu. Wpuścił ją grzecznie do środka.
Ibbie czuła, że kolana ma jak z waty. Dopiero teraz dostrzegła, że mężczyzna stoi tylko w ręczniku oparty o blat kuchenny co doprowadziło ją do rumieńców na policzkach.
-Ale się zdziwiłem, że ktoś otwiera drzwi – zaśmiał się na myśl o sytuacji po czym spojrzał na nią – O. Wybacz, poczekasz sekundę?
Kiwnęła głową nieco spłoszona, po czym udał się do łazienki by po chwili pojawić się z powrotem, ale zamiast ręcznika miał już na sobie parę dżinsów.
-Przyszłam nakarmić kota. Właściwie nie widziałam go już od trzech dni. Za tydzień Aida wraca a chciałabym mieć pewność, że nic mu nie jest.
-Oczywiście, że nie – zaśmiał się Villa. Spojrzała na niego zdziwiona – Siedzi tam gdzie zawsze.
Podążyła wzrokiem zaraz za piłkarzem spoglądając na niego nieco zdziwiona. Dostrzegła Gasa siedzącego na szafie i przyglądającemu się im ze znudzeniem.
-to jego ulubione miejsce. To głupie zwierze, ale całkiem przebiegłe.
Spojrzał na nią z uśmiechem.
-No nic – westchnęła – Nie potrzebnie się martwiłam. W takim razie lecę.
-Poczekaj. Przepraszam, że cię przestraszyłem – zatrzymał ją dotykając jej ramienia – Wiem, że miałaś się opiekować Gasem. Aida mi wspomniała. Powinienem cię uprzedzić, że wpadnę, ale tak naprawdę...
Jej brwi uniosły się lekko ku górze. Może to wina ilości wina, że zrobiła się nieco bardziej otwarta, ale wpatrując się w piłkarza z uwagą śledziła każde jego słowo.
-Z drugiej strony, miałem też nadzieję, że będę cię może mógł zobaczyć w ciągu dnia czy coś... - Podrapał się lekko w głowę stojąc naprzeciwko niej.
Nigdy w życiu nie należała do najodważniejszych dziewczyn na świecie, ale w tym momencie coś ją podkusiło. Była wariatką, bo wspięła się na palcach i dosięgając jego ramienia pocałowało go delikatnie w kącik ust.
Stając ponownie wyprostowana przygryzła lekko wargę i cofnęła w stronę drzwi.
-Dobranoc – mruknęła nieco niewyraźnie i zniknęła na korytarzu.

Poczuła, że się czerwieni gdy następnego dnia rano wychodząc rano do pracy dostrzegła Davida Villę zamykającego drzwi na wprost. Uśmiechał się do niej lekko, a ona doskonale wiedziała co miał na myśli. Wspomnienie wczorajszego wieczoru nie wywarło na niej większego wpływu, ale świadomość, że posunęła się do tak niewinnie brzydkiego gestu do obcego faceta sprawiało, że miała ochotę zapaść się pod ziemię. Nie należała do jakiś cnotek, ale lubiła prywatność, a wiedziała, że osoba piłkarza takim kimś nie jest. Wolała trzymać się z dala od jakiś skandalów czy plotek.
-Czy dzisiaj zostanę powitany równie miło co wczoraj pożegnany? – usłyszała ponad ramieniem gdy wyszli z bloku, a ona skierowała się na postój taksówek – Mogę cię podwieźć.
Pokiwała przecząco głową.
-Dam sobie radę, ale dziękuję za propozycję – postanowiła, że nie dojdzie między nią a piłkarzem do tak dwuznacznej sytuacji.
-Widzimy się wieczorem, wpadnij do mieszkania, będzie kilka osób i w ogóle... - zawołał kiedy otworzyła drzwi by usiąść w samochodzie.
-Oh, myślę, że Aida będzie zadowolona – zaśmiała się, a ten tylko mrugnął do niej okiem.
Pożegnawszy się wskazała adres kierowcy i odjechała.
W pracy miała urwanie głowy. Niespodziewanie jej pracodawczyni wymyśliła sobie dodatkowy projekt w związku z tym musiała zostać po godzinach.
-Przecież za to ci płacą – zaśmiała się Liv, jedna z jej koleżanek z pracy.
Pokiwała głową rozumiejąc, ale z drugiej strony... Zegarek wskazywał już prawie siódmą. Pięć godzin więcej sprawiało, że czuła się wykończona. Kiedy tylko udało jej się dostać zgodę na wyjście, kliknęła chipem w tablice wyjść i zniknęła w swojej szatni. Była wykończona całym dniem pracy z klientami i ciągłym staniem na nogach. W ciągu dnia David napisał jej aby pojawiła się o ósmej, ale już teraz wiedziała, że jak wróci do domu to ostatnią rzeczą na którą będzie miała ochotę to impreza u sąsiada. Zegarek wskazywał już prawie godzinę zero imprezy, a ona dopiero wychodziła z pracy.
Jej telefon zamruczał gdzieś na dnie torebki. Wyciągając go dostrzegła zastrzeżony numer, z którego dotychczas kilka razy dzwonił piłkarz.
-Słucham?
-Ibbie! No gdzie ty jesteś? - usłyszała radosny głos piłkarza w tłumie głosów, rozmów i śmiechów.
Westchnęła przeciągle.
-Wybacz, ale nie dam rady dziś wpaść. Dopiero wyszłam z pracy – powiedziała cicho, choć myśl o tym, że ekipa się tam bawi strasznie ją zirytowała. Miło, że piłkarz dzwoni, ale ona w przeciwieństwie do niego musi pracować.
-Daj spokój mała, przyjeżdżaj szybko...
-David, nie mam samochodu. Jadąc przez całe miasto będę co najwyżej za godzinę...
-Przyjadę po ciebie – usłyszała jeszcze, a chwilę później jej telefon się rozłączył. Stała przez chwilę zdezorientowana. Oczywiście, że nie przyjedzie, będzie tu miała siedzieć i czekać? Zresztą on, nawet nie wiedział gdzie pracuje.
Wsiadła do nadjeżdżającego autobusu nie czekając na nic.

-Jadę po moją sąsiadkę – zawołał do Gerarda rzucając do niego telefonem i łapiąc za klucze leżące na komodzie.
-Ah do pięknej Ibby – zawołał lekko już wstawiony Cesc – A gdzież no się ona podziała?
Przystanął lekko zbity z tropu, po czym spojrzał na przyjaciół.
-Właściwie? Nie mam pojęcia – podrapał się po brodzie – Znaczy jest w pracy, ale zupełnie nie mam pojęcia gdzie pracuje.
Panowie zmarszczyli brwi nie do końca dumni z przyjaciela.
-Brawo mistrzu – mruknęli rzucając mu znowu telefon – Dzwoń.
Wykręcił jej numer, ale na nic się to zdało, bo nie odbierała.
Minęło półtorej godziny gdy wychylając się na klatkę dostrzegł smukłą sylwetkę dziewczyny wbiegającej po schodach.
-Ibbie! Już jesteś!- zawołał nieco już wstawiony czekając, aż dziewczyna wejdzie na górę.
-Nie Ibby, tylko Aida idioto! - usłyszał ciche warknięcie, które spowodowało, że zamarł. Następnie brunetka, która chwilę później stanęła z nim twarzą w twarz minęła go w drzwiach i weszła do salonu pełnego gości – Ogłupiałeś?
Odwrócił się by za nią wejść, ale w tym samym momencie obok niego pojawiła się ich sąsiadka.
-Cześć – mruknęła nie wyraźnie, przyciągnięta harmiderem który wydobywał się z mieszkania – Aida? Co ty tutaj robisz?
Brunetka spojrzała na nią lekko podirytowana.
-Mój szurnięty brat się tutaj wprowadził czy co? - jęknęła, ale panna Dolce jej nic nie odpowiedziała. I panna Villa i Dolce wysunęły się na korytarz.
-To głupia sytuacja – mruknęła ta druga. Nadal stała ubrana w płaszcz i z torbą przewieszoną przez ramię, gdyż chwilę po dziewczynie wdrapała się na piętro.
-Nie jestem zła na ciebie, ale wkurzona na mojego brata.
-Ja myślę, że nie na mnie – odpowiedziała lekko się uśmiechając – Nie rób sobie wizerunku jędzowatej sąsiadki.
Brunetka spojrzała na nią lekko zdziwiona.
-Wiem, że to dziwne, ale choć do mnie, a oni niech się bawią.
Otworzyła drzwi naprzeciwko.
-To już drugi raz kiedy on robi imprezę, ja nic nie wiem, a potem siedzę u ciebie – warknęła nieźle poirytowana.
-Mnie też zaprosił – powiedziała nieco ciszej Ibbie, ale szybko się zreflektowała – Ale dopiero wróciłam z pracy i wierz mi nie w głowie była mi impreza.

Dając wolną rękę Aidzie w sprawie kolacji i rozgoszczenia się sama skierowała się do swojej łazienki aby szybko się wykąpać, a następnie wskoczyć w wygodniejsze ciuchy od oficjalnego kompletu.
Pojawiła się ponownie w salonie ubrana w leginsy i białą bokserkę pozwalając aby wilgotne włosy wyschły same.
-Widać, że jesteś zmęczona – powiedziała Aida robiąc jej miejsce na kanapie.
-Co mam zrobić. Muszę pracować – wzruszyła ramionami – Czemu ty tak wcześnie wróciłaś?
-Jakoś tak wyszło. Nigdy nie byłam fanką rodzinnych zjazdów więc posiedziałam tyle ile trzeba i się zmyłam – brunetka uśmiechnęła się lekko i włączyła telewizor.
-Czemu Davida nie było?
-Praca, dzieciaki, jak będzie miał przerwę to wpadniemy jeszcze raz.
Rozległo się delikatne pukanie do drzwi. Spojrzały po sobie znudzonym wzrokiem.
-Najwyraźniej impreza ucieka spod kontroli – westchnęła Ibby i skierowała się do wejścia.
Uśmiechnęła się lekko na myśl o którymś z piłkarzy którzy pewnie w przypływie roztargnienia alkoholowego będą chcieli zawracać im przez resztę nocy dupę.
Otworzyła drzwi równocześnie wciągając nerwowo powietrze gdy tuż przed nią znikąd wyrosła rosła sylwetka jej byłego chłopaka. Równie szybko co otworzyła, gwałtownie chciała zatrzasnąć drzwi, ale ku jej zaskoczeniu mężczyzna wcisnął stopę pomiędzy wejście.
-Dobry wieczór Paniom – popchnął drzwi i wkroczył do mieszkania.
Stanęła jak sparaliżowana kiedy oparł się o oparcie kanapy, a Aida siadła wyprostowana jak struna.
-Co tutaj robisz? - jęknęła czując bezsilność. Nie był pijany, przynajmniej nie tak aby alkohol nad nim górował, ale widziała, że miał dokładnie taki sam zły humor jak kiedyś...
-Przyszedłem porozmawiać.
-Nie wiem o czym mówisz. Chyba już ci wszystko powiedziałam – warknęła.
-Nie pokrzykuj tu, bo na nikim to wrażenia nie robi – zaśmiał się lekko.
Przyjrzała mu się dokładnie. Nic się nie zmienił od przeszło roku. Kiedyś szalała za jego chuligańską mordką, pięknymi oczami i skórzaną kurtką, ale teraz sprawiał jej tylko ból.
-Wyjdź stąd! - zawołała Aida, a w jej oczach można byłoby dojrzeć przerażenie i zmartwienie. Gregor w jednej sekundzie odwinął się, a jego ręka wylądowała na policzku dziewczyny.
-NIE! – zawołała Ibby. Czuła się jak zamknięta w klatce. W mieszkaniu obok trwała w najlepsze impreza. Całe mnóstwo gości, a już nie wspominając o mężczyznach. Nie chciała jednak aby widzieli co się dzieje – Musimy pogadać na osobności.
Posłała Aidzie znaczące spojrzenie. Nie chciała aby brunetka reagowała.
-Pozwól mi to samej załatwić – spojrzała na przyjaciółkę.
Brunet uśmiechnął się lekko po czym podszedł do dziewczyny i chwycił ją za ramię szarpiąc w stronę wyjścia.
-Jeśli wyjdziemy stąd tak aby nikt nas nie zauważył nie obiję ci tej pięknej buźki – mruknął jej na ucho po czym zwrócił się do brunetki – A ty zostaniesz tutaj. Obiecuję, że ona bardziej na tym ucierpi.

__________________________________________________

Uwaga! Żyję! Naprawdę, co prawda nie było mnie w domu od połowy sierpnia, bo pracowałam, w końcu zawitałam u siebie na stałe i będę na bieżąco. Zapewniam was jednak, że wszystko czytałam na telefonie i mogę jedynie przeprosić że nie komentowałam, ale bywało to trudne, bo z zasięgiem raczej było na bakier. 
No ale cóż. Teraz już jestem i zabieram się za czytanie ;)

wtorek, 1 października 2013

Pięć: A ty mocno pijany

Ibbie nigdy nie poruszała tematu piłki nożnej z Villą. Właściwie dawno nie widziała żadnego meczu na żywo, jedynie kilka razy gdy sam piłkarz przyszedł do niej by pokazać jej jaki jest wynik, albo co się właśnie stało, albo jak gra inna drużyna.
Pokornie wysłuchiwała i starała się jak najwięcej zapamiętać z tego co mówił. Tego wieczora, obiecała jednak, że razem z dziewczynami będzie im kibicować i tak o to musiała najbliższe półtorej godziny spędzić w towarzystwie trzech rozchichotanych koleżanek. Oczywiście była Cruz, bo co to było by za oglądanie meczu gdyby nie jej wyznania miłości. Obok niej stała również Gracia.
-Nie wierzę, że David załatwił ci te bilety – zapiszczała jej siostra wymachując szalikiem.
-Ja też nie – mruknęła sama do siebie obserwując jak na boisko wychodzą piłkarze Katalonii. Co raz bardziej przerażała ją ta przeklęta sytuacja, w której się znalazła. Czuła się nie komfortowo, ponieważ dzień wcześniej znalazła bilety w swojej skrzynce na listy. Domyśliła się od razu, że muszą być od niego, ponieważ załączył liścik w którym zapewniał, że będzie mogła na niego patrzeć przez półtorej godziny, no może z jedną małą przerwą.
Duma Katalonii wygrała. Tak jak się wszyscy spodziewali, miażdżącą przewagą 4:1 z jakimś rosyjskim klubem. Widziała jedynie, że brunet strzelił jedną z bramek.
Kierując się do wyjścia ze stadionu poczuła, że jej telefon wibruje, a na jego wyświetlaczu zobaczyła wiadomość od nieznanego nadawcy. Poczekajcie na nas przy bramkach. D. Uśmiechnęła się i pokazała tą wiadomość dziewczynom które oczywiście nie miały nic przeciwko.
-Nie pytam, która z was dała mu numer – spojrzała na nie karcąco.
Czekały dobre czterdzieści minut. Oczywiście zdawały sobie z tego sprawę, ponieważ piłkarze najpierw musieli jeszcze zrobić kilka wywiadów, potem się wykąpać, potem jeszcze obgadać mecz z trenerem, a jak to z nimi bywa, potrafią się guzdrać niemiłosiernie. W międzyczasie, Ibbie oglądała gablotki pełne zdjęć i medali, a jej przyjaciółki oglądały powtórki wywiadów, meczu i zakończenie na ekranach telewizorów zawieszonych w pomieszczeniu.
-Patrz Ibbie to David! - zawołała Gracia wskazując na ekran. Dziewczyna oderwała wzrok od zdjęć i zerknęła na mężczyznę który teraz w otoczeniu Pique, Xaviego i kilku innych piłkarzy krzyczał coś do kamery.
-My jesteśmy pewni, że Villa chciałby, ale jest bardzo wstydliwy, zadedykować tą bramkę naszej koleżance, no nie David? - zawołał Gerard uwieszając się na wszystkich. Zrobiło się ogromne zamieszanie i panowie zniknęli gdzieś w tłumie.
-Ładna dedykacja? - usłyszały głos Pique który pojawił się w swoich sportowych ciuchach z torbą na ramieniu. Przeszedł przez bramki, a chwilę później w jego ślad poszła reszta – To znaczy od Villi, tak wiem, ale wiecie, że my wiemy że i tak nas kochacie!
Dostał od Xaviego po głowie co wywołało śmiech innych.
-Co jest? - dwumetrowy zawodnik zatrzymał się w ułamku sekundy, powodując, że idący za nim piłkarze po kolei na niego powpadali. Ich uwagę przykuły dwie brunetki stojące obok siebie i obserwujące ich poczynania. Zamrugał kilkakrotnie wskazując na obie – Nie!
-O matko! Faktycznie śmiesznie to wyszło! - zawołała Cruz – to Gracia, siostra Ibbie!
Panowie nie mogli pojąć o co chodzi. Przed nimi stały dwie identyczne kobiety. David musiał przyznać, że widok Ibbie był dla niego czymś przyjemnym, ale jeszcze drugiej Ibbie nie przewidział.
-Która? - nachylił się do blondynki Gerard i teatralnym szeptem zadał pytanie.
Obie siostry roześmiały się identycznie, co spowodowało jeszcze większe zdziwienie panów. David przyglądał się ich twarzom starając się dostrzec jakieś różnice. Były identyczne! W jednej sekundzie dostrzegł jednak znaczący szczegół. Spojrzał na brunetkę, jednak ona uciekła wzrokiem.
-Ja wiem! - zawołał i puścił się biegiem – uwaga, uwaga! podanie do Villi, namierza pannę IbbieLotte i tak!
Dziewczyna pisnęła gdy mężczyzna złapał ją w pół i zameldował gotowość do drogi, co część osób skwitowała śmiechem, a inni wymianą spojrzeń.
-Wybieramy się, to opić?
-Oczywiście, że tak! - zawołał Cesc który pojawił się za ich plecami – za godzinę wszyscy w Firework!

Brunetka cieszyła się z tak udanego wieczoru. Wszyscy mieli świetne humory, po wygranej. Czuła się jednak strasznie nieswojo, jakby była nie na miejscu. Nie pasowała do tego świata. Nie wiedziała nawet jak znalazła się nagle w światku roześmianych piłkarzy.
-Co jest Ibbie! - zawołał do niej David. Nie mógł uwierzyć, że dziewczyna zgodziła się z nimi iść do klubu. Była jeszcze Cruz i Garcia, ale tak naprawdę najbardziej cieszył się z tej pierwszej. Nie wie jeszcze co mu zaplanował Bóg, ale czuł, że Ibbie to świetna dziewczyna. Nie oczekiwał od niej nic. Ona również – z tego co zauważył. Byli naprawdę dobrymi kumplami i nie chciał tego niszczyć. Lubił widzieć jak się śmieje i jak spuszcza wzrok gdy ją na tym przyłapie.
-Idę, idę – zawołała wymijając tłum ludzi i kierując się w stronę stolików gdzie urzędowali piłkarze.
-Odłóż to – wyjął z jej ręki kieliszek i położył na stoliku – rozumiem, że to jest ten czas kiedy nie możesz powstrzymać się od zatańczenia ze mną!
Roześmiała się głośno, a on pociągnął ją na parkiet. Gdy szli usłyszeli kilka gwizdów i krzyków chłopaków co jeszcze bardziej poprawiło mu humor.
-Jesteście szaleńcami! - zawołała gdy wokół nich pojawiło się kółeczko piłkarzy. David zakręcił ją i przyciągnął do siebie.
-Błagam cię – uśmiechnęła się do niego – nie rób żadnych głupstw!
Zrobił zasmuconą minę, na co pacnęła go w ramię.
-Naprawdę sądzisz, że warto to niszczyć? - spytała gdy kręcili się w kółko.
-Co? - spytał udając, że nie wie o czym mowa, czym wprawił ją w nie małe zakłopotanie.
-Przepraszam, już nic – uśmiechnęła się, maskując zdenerwowanie.
-Ibbie! - powiedział, a jego ręce powędrowały na jej talię.
-Skąd masz pewność, że nie tańczysz z Gracią? - zapytała uśmiechając się słodko. To prawda, miał trochę alkoholu w organizmie, a jego emocje podgrzane zostały jeszcze przy podjudzeniach kumpli.
-Bo jesteś najpiękniejszą dziewczyną w całym klubie Ibbie – zawołał głośno.
-Zamknij się Villa, bo ci nie daruję! - zawołała nie mogąc wyswobodzić się z jego uścisku.
-Jesteś śliczna, ładna, elegancka...
-A ty mocno pijany – uśmiechnęła się lekko i pociągnęła w stronę stolików – siedź tu i błagam nie pogrążaj się już bardziej, bo pewnie jutro będziesz tego żałował.
Mężczyzna roześmiał się gdy zniknęła mu z oczu. Nie był aż tak pijany by nie być świadomy co mówił. Nie będzie żałował.

-Witaj piękna Ibbie – usłyszała głos Villi gdy zamykała drzwi do mieszkania. Jej ręka na ułamek sekundy przestała przekręcać kluczyk w zamku.
-Cześć – powiedziała uśmiechając się jedynie i nie zwracając na niego uwagi powędrowała schodami na dół. Czuła jego obecność, ale nie zmieniając swojej sytuacji, wyszła przed budynek. Na nos założyła okulary muchy by nie móc czuć wzroku piłkarza.
-Wyglądasz porażająco – powiedział obejmując ją ramieniem.
-Albo przestaniesz, albo każę Aidzie by załatwiła ci dodatkowe badania lekarskie – powiedziała uśmiechając się do niego i zrzucając sobie jego rękę z ramienia – Miłego dnia!
Patrzył jak jej sylwetka powoli oddala się i uśmiechnął się sam do siebie.
Ibbie postanowiła w końcu przystopować. Postanowiła zająć się swoim życiem, pracą, a także pielęgnowaniem przyjaźni z Cruz. Wszystko jednak skutecznie utrudniał David, który od dobrego miesiąca postawił sobie za cel jej zagładę.
Uparł się, mieli dobre relacje, a on to wykorzystywał.
-Odpływasz Ib – usłyszała nad uchem głos Cruz która pomagała jej tego dnia w porządkach w domu – Rozumiem, że wasz chory związek z Davidem...
-Zgłupiałaś Cruz? - parsknęła składając pranie – nie ma żadnego związku...
-Ale Villa...
-Villa to, Villa tamto – prychnęła. Oczywiście nie miała jej nic więcej do powiedzenia. Ich relacje uległy dużym zmianom – To sąsiad. Rozumiem, że pozycja jego jako piłkarza wszystkim mąci w głowach, ale wydaje mi się, że zwyczajnie przesadzacie.
-A może to ty bagatelizujesz – zawołała Cruz – Co byś zrobiła gdyby zaprosił cię na kawę?
-A co miałabym zrobić. Nie jesteśmy na takim etapie aby się spotykać. Ja mam swoje życie, on ma swoje...
Rozległo się pukanie do drzwi, które momentalnie odwróciło ich uwagę od sprzątania. W progu pojawiła się Aida jak zwykle pełna pozytywnej energii.
-Dzień dobry sąsiadko! -zawołała gdy pojawiła się w salonie. Ubrana była w śliczny malinowy płaszczyk, beret, a także skórzane rękawiczki. W ręku trzymała ogromny koszyk z którego wystawała głowa jej białego kota.
-Cześć Aida, co cię sprowadza? - Spytała odkładając szmatkę którą myła okna.
-Wyjeżdżam na dwa tygodnie do domu. Potrzebuję, abyś mi pomogła. Nie mogę zabrać ze sobą Gasa.
Uśmiechnęła się na widok zwierzątka które przymilało się do ręki swojej właścicielki.
-Mam się nim zająć?
-Wystarczy, że zajrzysz czasem do mnie i dasz mu wieczorami jeść. To dzielne stworzenie, a w dzień głównie szlaja się gdzieś po okolicy. Na wieczór wraca – Brunetka pomachała do niej pękiem kluczy – Duży, największy otwiera główne drzwi. Reszta jest od różnych rzeczy więc się nimi nie przejmuj.
-Nie ma problemu.
-Jedzenie ma gotowe na blacie w kuchni. Dozuj mu odpowiednią ilość żarcia, bo to łakomczuch i najchętniej zjadłby wszystko naraz.
-Co z twoim bratem? - zawołała Cruz, ale Ibbie zgromiła ją wzrokiem.
-Nie wiem, miał zabrać dziewczynki na jakieś wakacje czy coś...
Pokiwała głową, na znak że zna wszystkie instrukcje. Panna Sanchez ucałowała ją w oba policzki.
-Odstawiam małego do domu i się zbieram. Wracam za dwa tygodnie. Dziękuję ci IbbieLetta! - zniknęła za drzwiami równie szybko jak się pojawiła. 

______________________________________
Łapcie. Świeżutkie i jeszcze ciepłe. Jutro wyjeżdżam więc muszę dodać za wczasu ;)  
Layout by Raion