Zegarek
wskazywał godzinę dwudziestą drugą kiedy podniosła się z kanapy
i odstawiając na stolik lampkę swojego wina wzięła z komody pęk
kluczy.
-Dawałaś
mu już dziś jeść – zawołała Gracia, która nadal
oglądała film. Śpiąca obok Cruz już dawno odpadła wypijając
dwa razy więcej wina niż one.
-Tak,
ale wczoraj wyrzuciłam jedzenie do kosza, a od trzech dni nie
widziałam. Martwię się, a nie chciałabym aby Aida miała do mnie
potem żal, że coś poszło nie tak. Pójdę zerknąć czy
wrócił do domu.
Gracia
skinęła jedynie głową i wróciła do oglądania komedii
romantycznej. Sama zaś skierowała się w stronę klatki schodowej.
Jednym
zwinnym ruchem otworzyła drzwi. Dokładnie w tym samym momencie
podskoczyła jak oparzona zdając sobie sprawę, że ktoś stoi przed
nią. Jak oparzona odskoczyła czując jak adrenalina skacze jej w
żyłach.
-Ibbie!
- usłyszała głos piłkarza który równie mocno jak
ona przerażony trzymał się za klatkę piersiową – Co ty tu
robisz!
Starała
się uspokoić oddech.
-Nigdy.
Więcej. Tak. Nie. Rób! - jęknęła opierając się o framugę
drzwi – To ja powinnam się o to zapytać.
-Jest
późno, a byłem w okolicy to stwierdziłem, że nie będę
jechał do swojego mieszkania, dziś miałem tu nocować –
Wyprostował się i dopiero teraz zorientował się, że nadal stoją
w wejściu. Wpuścił ją grzecznie do środka.
Ibbie
czuła, że kolana ma jak z waty. Dopiero teraz dostrzegła, że
mężczyzna stoi tylko w ręczniku oparty o blat kuchenny co
doprowadziło ją do rumieńców na policzkach.
-Ale
się zdziwiłem, że ktoś otwiera drzwi – zaśmiał się na myśl
o sytuacji po czym spojrzał na nią – O. Wybacz, poczekasz
sekundę?
Kiwnęła
głową nieco spłoszona, po czym udał się do łazienki by po
chwili pojawić się z powrotem, ale zamiast ręcznika miał już na
sobie parę dżinsów.
-Przyszłam
nakarmić kota. Właściwie nie widziałam go już od trzech dni. Za
tydzień Aida wraca a chciałabym mieć pewność, że nic mu nie
jest.
-Oczywiście,
że nie – zaśmiał się Villa. Spojrzała na niego zdziwiona –
Siedzi tam gdzie zawsze.
Podążyła
wzrokiem zaraz za piłkarzem spoglądając na niego nieco zdziwiona.
Dostrzegła Gasa siedzącego na szafie i przyglądającemu się im ze
znudzeniem.
-to
jego ulubione miejsce. To głupie zwierze, ale całkiem przebiegłe.
Spojrzał
na nią z uśmiechem.
-No
nic – westchnęła – Nie potrzebnie się martwiłam. W takim
razie lecę.
-Poczekaj.
Przepraszam, że cię przestraszyłem – zatrzymał ją dotykając
jej ramienia – Wiem, że miałaś się opiekować Gasem. Aida mi
wspomniała. Powinienem cię uprzedzić, że wpadnę, ale tak
naprawdę...
Jej
brwi uniosły się lekko ku górze. Może to wina ilości wina,
że zrobiła się nieco bardziej otwarta, ale wpatrując się w
piłkarza z uwagą śledziła każde jego słowo.
-Z
drugiej strony, miałem też nadzieję, że będę cię może mógł
zobaczyć w ciągu dnia czy coś... - Podrapał się lekko w głowę
stojąc naprzeciwko niej.
Nigdy
w życiu nie należała do najodważniejszych dziewczyn na świecie,
ale w tym momencie coś ją podkusiło. Była wariatką, bo wspięła
się na palcach i dosięgając jego ramienia pocałowało go
delikatnie w kącik ust.
Stając
ponownie wyprostowana przygryzła lekko wargę i cofnęła w stronę
drzwi.
-Dobranoc
– mruknęła nieco niewyraźnie i zniknęła na korytarzu.
Poczuła, że się czerwieni gdy
następnego dnia rano wychodząc rano do pracy dostrzegła Davida
Villę zamykającego drzwi na wprost. Uśmiechał się do niej lekko,
a ona doskonale wiedziała co miał na myśli. Wspomnienie
wczorajszego wieczoru nie wywarło na niej większego wpływu, ale
świadomość, że posunęła się do tak niewinnie brzydkiego gestu
do obcego faceta sprawiało, że miała ochotę zapaść się pod
ziemię. Nie należała do jakiś cnotek, ale lubiła prywatność, a
wiedziała, że osoba piłkarza takim kimś nie jest. Wolała trzymać
się z dala od jakiś skandalów czy plotek.
-Czy dzisiaj zostanę powitany równie
miło co wczoraj pożegnany? – usłyszała ponad ramieniem gdy
wyszli z bloku, a ona skierowała się na postój taksówek
– Mogę cię podwieźć.
Pokiwała przecząco głową.
-Dam sobie radę, ale dziękuję za
propozycję – postanowiła, że nie dojdzie między nią a
piłkarzem do tak dwuznacznej sytuacji.
-Widzimy się wieczorem, wpadnij do
mieszkania, będzie kilka osób i w ogóle... - zawołał
kiedy otworzyła drzwi by usiąść w samochodzie.
-Oh, myślę, że Aida będzie
zadowolona – zaśmiała się, a ten tylko mrugnął do niej okiem.
Pożegnawszy się wskazała adres
kierowcy i odjechała.
W pracy miała urwanie głowy.
Niespodziewanie jej pracodawczyni wymyśliła sobie dodatkowy projekt
w związku z tym musiała zostać po godzinach.
-Przecież za to ci płacą –
zaśmiała się Liv, jedna z jej koleżanek z pracy.
Pokiwała głową rozumiejąc, ale z
drugiej strony... Zegarek wskazywał już prawie siódmą. Pięć
godzin więcej sprawiało, że czuła się wykończona. Kiedy tylko
udało jej się dostać zgodę na wyjście, kliknęła chipem w
tablice wyjść i zniknęła w swojej szatni. Była wykończona całym
dniem pracy z klientami i ciągłym staniem na nogach. W ciągu dnia
David napisał jej aby pojawiła się o ósmej, ale już teraz
wiedziała, że jak wróci do domu to ostatnią rzeczą na
którą będzie miała ochotę to impreza u sąsiada. Zegarek
wskazywał już prawie godzinę zero imprezy, a ona dopiero
wychodziła z pracy.
Jej telefon zamruczał gdzieś na dnie
torebki. Wyciągając go dostrzegła zastrzeżony numer, z którego
dotychczas kilka razy dzwonił piłkarz.
-Słucham?
-Ibbie! No gdzie ty jesteś? -
usłyszała radosny głos piłkarza w tłumie głosów, rozmów
i śmiechów.
Westchnęła przeciągle.
-Wybacz, ale nie dam rady dziś wpaść.
Dopiero wyszłam z pracy – powiedziała cicho, choć myśl o tym,
że ekipa się tam bawi strasznie ją zirytowała. Miło, że piłkarz
dzwoni, ale ona w przeciwieństwie do niego musi pracować.
-Daj spokój mała, przyjeżdżaj
szybko...
-David, nie mam samochodu. Jadąc przez
całe miasto będę co najwyżej za godzinę...
-Przyjadę po ciebie – usłyszała
jeszcze, a chwilę później jej telefon się rozłączył.
Stała przez chwilę zdezorientowana. Oczywiście, że nie
przyjedzie, będzie tu miała siedzieć i czekać? Zresztą on, nawet
nie wiedział gdzie pracuje.
Wsiadła do nadjeżdżającego autobusu
nie czekając na nic.
-Jadę po moją sąsiadkę – zawołał
do Gerarda rzucając do niego telefonem i łapiąc za klucze leżące
na komodzie.
-Ah do pięknej Ibby – zawołał
lekko już wstawiony Cesc – A gdzież no się ona podziała?
Przystanął lekko zbity z tropu, po
czym spojrzał na przyjaciół.
-Właściwie? Nie mam pojęcia –
podrapał się po brodzie – Znaczy jest w pracy, ale zupełnie nie
mam pojęcia gdzie pracuje.
Panowie zmarszczyli brwi nie do końca
dumni z przyjaciela.
-Brawo mistrzu – mruknęli rzucając
mu znowu telefon – Dzwoń.
Wykręcił jej numer, ale na nic się
to zdało, bo nie odbierała.
Minęło półtorej godziny gdy
wychylając się na klatkę dostrzegł smukłą sylwetkę dziewczyny
wbiegającej po schodach.
-Ibbie! Już jesteś!- zawołał nieco
już wstawiony czekając, aż dziewczyna wejdzie na górę.
-Nie Ibby, tylko Aida idioto! -
usłyszał ciche warknięcie, które spowodowało, że zamarł.
Następnie brunetka, która chwilę później stanęła z
nim twarzą w twarz minęła go w drzwiach i weszła do salonu
pełnego gości – Ogłupiałeś?
Odwrócił się by za nią wejść,
ale w tym samym momencie obok niego pojawiła się ich sąsiadka.
-Cześć – mruknęła nie wyraźnie,
przyciągnięta harmiderem który wydobywał się z mieszkania
– Aida? Co ty tutaj robisz?
Brunetka spojrzała na nią lekko
podirytowana.
-Mój szurnięty brat się tutaj
wprowadził czy co? - jęknęła, ale panna Dolce jej nic nie
odpowiedziała. I panna Villa i Dolce wysunęły się na korytarz.
-To głupia sytuacja – mruknęła ta
druga. Nadal stała ubrana w płaszcz i z torbą przewieszoną przez
ramię, gdyż chwilę po dziewczynie wdrapała się na piętro.
-Nie jestem zła na ciebie, ale
wkurzona na mojego brata.
-Ja myślę, że nie na mnie –
odpowiedziała lekko się uśmiechając – Nie rób sobie
wizerunku jędzowatej sąsiadki.
Brunetka spojrzała na nią lekko
zdziwiona.
-Wiem, że to dziwne, ale choć do
mnie, a oni niech się bawią.
Otworzyła drzwi naprzeciwko.
-To już drugi raz kiedy on robi
imprezę, ja nic nie wiem, a potem siedzę u ciebie – warknęła
nieźle poirytowana.
-Mnie też zaprosił – powiedziała
nieco ciszej Ibbie, ale szybko się zreflektowała – Ale dopiero
wróciłam z pracy i wierz mi nie w głowie była mi impreza.
Dając wolną rękę Aidzie w sprawie
kolacji i rozgoszczenia się sama skierowała się do swojej łazienki
aby szybko się wykąpać, a następnie wskoczyć w wygodniejsze
ciuchy od oficjalnego kompletu.
Pojawiła się ponownie w salonie
ubrana w leginsy i białą bokserkę pozwalając aby wilgotne włosy
wyschły same.
-Widać, że jesteś zmęczona –
powiedziała Aida robiąc jej miejsce na kanapie.
-Co mam zrobić. Muszę pracować –
wzruszyła ramionami – Czemu ty tak wcześnie wróciłaś?
-Jakoś tak wyszło. Nigdy nie byłam
fanką rodzinnych zjazdów więc posiedziałam tyle ile trzeba
i się zmyłam – brunetka uśmiechnęła się lekko i włączyła
telewizor.
-Czemu Davida nie było?
-Praca, dzieciaki, jak będzie miał
przerwę to wpadniemy jeszcze raz.
Rozległo się delikatne pukanie do
drzwi. Spojrzały po sobie znudzonym wzrokiem.
-Najwyraźniej impreza ucieka spod
kontroli – westchnęła Ibby i skierowała się do wejścia.
Uśmiechnęła się lekko na myśl o
którymś z piłkarzy którzy pewnie w przypływie
roztargnienia alkoholowego będą chcieli zawracać im przez resztę
nocy dupę.
Otworzyła drzwi równocześnie
wciągając nerwowo powietrze gdy tuż przed nią znikąd wyrosła
rosła sylwetka jej byłego chłopaka. Równie szybko co
otworzyła, gwałtownie chciała zatrzasnąć drzwi, ale ku jej
zaskoczeniu mężczyzna wcisnął stopę pomiędzy wejście.
-Dobry wieczór Paniom –
popchnął drzwi i wkroczył do mieszkania.
Stanęła jak sparaliżowana kiedy
oparł się o oparcie kanapy, a Aida siadła wyprostowana jak struna.
-Co tutaj robisz? - jęknęła czując
bezsilność. Nie był pijany, przynajmniej nie tak aby alkohol nad
nim górował, ale widziała, że miał dokładnie taki sam zły
humor jak kiedyś...
-Przyszedłem porozmawiać.
-Nie wiem o czym mówisz. Chyba
już ci wszystko powiedziałam – warknęła.
-Nie pokrzykuj tu, bo na nikim to
wrażenia nie robi – zaśmiał się lekko.
Przyjrzała mu się dokładnie. Nic się
nie zmienił od przeszło roku. Kiedyś szalała za jego chuligańską
mordką, pięknymi oczami i skórzaną kurtką, ale teraz
sprawiał jej tylko ból.
-Wyjdź stąd! - zawołała Aida, a w
jej oczach można byłoby dojrzeć przerażenie i zmartwienie. Gregor
w jednej sekundzie odwinął się, a jego ręka wylądowała na
policzku dziewczyny.
-NIE! – zawołała Ibby. Czuła się
jak zamknięta w klatce. W mieszkaniu obok trwała w najlepsze
impreza. Całe mnóstwo gości, a już nie wspominając o
mężczyznach. Nie chciała jednak aby widzieli co się dzieje –
Musimy pogadać na osobności.
Posłała Aidzie znaczące spojrzenie.
Nie chciała aby brunetka reagowała.
-Pozwól mi to samej załatwić –
spojrzała na przyjaciółkę.
Brunet uśmiechnął się lekko po czym
podszedł do dziewczyny i chwycił ją za ramię szarpiąc w stronę
wyjścia.
-Jeśli wyjdziemy stąd tak aby nikt
nas nie zauważył nie obiję ci tej pięknej buźki – mruknął
jej na ucho po czym zwrócił się do brunetki – A ty
zostaniesz tutaj. Obiecuję, że ona bardziej na tym ucierpi.
__________________________________________________
Uwaga! Żyję! Naprawdę, co prawda nie było mnie w domu od połowy sierpnia, bo pracowałam, w końcu zawitałam u siebie na stałe i będę na bieżąco. Zapewniam was jednak, że wszystko czytałam na telefonie i mogę jedynie przeprosić że nie komentowałam, ale bywało to trudne, bo z zasięgiem raczej było na bakier.
No ale cóż. Teraz już jestem i zabieram się za czytanie ;)
Wow, wow! Zaskoczyło mnie to, że pojawił się jej były, niemiły i raczej niebezpieczny typek!
OdpowiedzUsuńCzego on chce?
Czekam na więcej! :)))
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCzy on nie umie się pogodzić z jej stratą? No serio, to denerwujące. Mam nadzieje że Villa i spółka jakoś to załatwią...
OdpowiedzUsuńCzekam i zapraszam do siebie :)
omg! to musi się skończyć dobrze! Gregor jest jakiś nienormalny... Jak się David dowie to chyba nie będzie dobrze ;p . Czekam na następny i zapraszam do siebie http://amoe-vinci-omni-luiz.blogspot.com/2013/10/rozdzia-9.html ;)
OdpowiedzUsuńPOZDRAWIAM ;*