niedziela, 17 listopada 2013

Dziewięć: Jestem taka... zwykła!

Następnego dnia rano dostała telefon z policji, że sprawa jest już w toku Dziwne, bo zaledwie wczoraj udało jej się złożyć pismo w tej sprawie, ale równocześnie czuła ulgę, że w końcu będzie czuła się bezpiecznie.
Nadal ubrana w piżamę zadzwoniła do Aidy.
-Słucham? - zawołała gdy tylko odebrała.
-Cześć sąsiadko, śpisz? - spytała grzecznie.
-Nie, już nie.
-Chciałabym cię przeprosić – powiedziała przełykając ślinę – Ten człowiek nie będzie mnie już więcej nękał. Ani żadnych osób które znam.
-Ciesze się, że pozwoliłaś zadziałać Davidowi. Jest w gorącej...
-W czym zadziałać? - Zmarszczyła nieco brwi, przerywając jej niegrzecznie.
W telefonie zastała ciszę.
-Nie konsultował się z tobą? - spytała po chwili Aida – No rzesz zabiję idiotę.
Wstała z kanapy i zaczęła krążyć po całym mieszkaniu.
-Chcesz mi powiedzieć, że David maczał palce w całej sprawie na policji?
To by wyjaśniało dlaczego tak szybko zajęto się sprawą.
Rozłączyła się, ale chwilę później ktoś zapukał nerwowo w drzwi. Otworzyła widząc w nich siostrę piłkarza.
-Matko Boska IbbieLetta...
-Ibbie – przerwała jej nieśmiało.
-Ibbie, strasznie cię przepraszam za Davida. Ty masz anielską cierpliwość skoro cała moja rodzina potrafi tak ci wejść na głowę.
Uśmiechnęła się pod nosem.
-Lubię twoją rodzinę.
Telefon Panny Villa rozdzwonił się.
-David? Tak jestem u sąsiadki. U Ibbie – kiwnęła głową i podniosła się z kanapy – David przyjechał z dziewczynkami. Nie mają kluczy.
Otworzyła drzwi wejściowe dostrzegając naprzeciwko trójkę Villa. Spojrzała złowrogo na piłkarza.
-Mamy do pogadania – wskazała na niego palcem.
-My? - spytał zdziwiony – O czym?
-Pan już dobrze wie o czym – warknęła w jego stronę, na co dziewczynki zrobiły zdziwione oczy
-Aida?- kiedy tylko brunetka otworzyła mieszkanie córki wskoczyły do środka – zaraz wrócę.
Wpuściła go do środka, zamykając drzwi i odwróciła się w jego stronę.
-Słucham – założył ręce na piersi.
Spojrzała na niego zdziwiona.
-Jak możesz mieszać się w moje życie? - mruknęła. Była podirytowana jego osobą i tym, że bez szanowania jej osoby co chwile wtrącał się do tego co należało do niej.
-Musiałem zainterweniować...
-Co musiałeś? To moje życie! Jestem samodzielna i wystarczająca aby sama zajmować się swoim życiem. Nie wtrącaj się skoro umiesz tylko dużo mówić, a nie wiele robisz...
Nie było dane jej dokończyć, a brunet nachylił się przerywając jej słowa pocałunkiem. Poczuła jak delikatnie napierał na nią, aż w końcu musiała osunąć się na drzwi.
Oderwał się na chwilę, wpatrując się w nią intensywnie.
-Taka odpowiedź Cię satysfakcjonuje? - mruknął w jej usta, przyprawiając ją o gęsią skórkę.
Nie mogła zaprzeczyć. Od kiedy na klatce schodowej usłyszała jego słowa na temat uczucia którym ją darzy nie mogła spać po nocach. Miała mętlik w głowie wahający się w zakresie serca i rozumu.
Ponownie przylgnął do jej ust, ale tym razem odwzajemniła pocałunek pozwalając posunąć mu się jeszcze dalej.
Oczywiście przemawiały przez nią wszystkie głupie wątpliwości...
-Nie mogę – mruknęła odrywając się od niego.
-Bo?
Pokręciła głową.
-Bo jestem taka... zwykła – wykręciła się i weszła do salonu – Bo... nie wiem. Nie lubię takich gierek.
-Zależy mi na tobie – Podszedł do niej uśmiechając się.
Przy Davidzie czuła się bezpiecznie. Był dużo starszy od niej i dzięki temu czuła, że zawsze ma przy sobie kogoś do obrony. A taką już miała naturę, bojącej się, przerażonej dziewczynki. Piłkarz dotknął delikatnie jej policzka.
-Chciałbym być z tobą – powiedział nieco ciszej, co nieco ją zdziwiło. Jego słowa były niczym obietnica, a tego się już zupełnie nie spodziewała. Nie chciała na nim wymóc by tworzyć już jakiś długi związek, ale nie chciała być tylko na jedną noc.
Pocałował ją ponownie po czym przytulił się do niej, ukrywając twarz w jej włosach.
-Chodź, moje córki na mnie czekają – Pociągnął ją w stronę wyjścia.

Zirytowana spojrzała na gazetę leżącą na stojaku z prasą. Na samym środku widniało zdjęcie Davida oraz jej na spacerze na mieście. Zaraz obok, nieco mniejsze ich wspólnego pocałunku.
-Czego się stresujesz? Jest sławny – mruknęła Gracia, a Cruz stojąca obok niej wrzucała do koszyka wszystkie gazety w których pojawiła się choćby wzmianka o nowym związku piłkarza.
-Wariatko uspokój się – szturchnęła w ramię blondynkę.
-Nie mogę! Moja najlepsza kumpela jest dziewczyną najlepszego piłkarza świata! - zawołała, a Ibbie poczuła że zaraz zemdleje. Kilka osób spojrzało na nich ciekawsko.
-Czy ty nie umiesz trzymać języka za zębami?
Kiedy tylko udało im się zakończyć tą męczącą wycieczkę do sklepu, skierowały się do domu. David pewnie zdąży zaraz wrócić z treningu i jak zwykle wpadnie najpierw do niej.
-O której będzie?
-Nie mam pojęcia...
-Jesteście parą! - zwróciła jej uwagę Cruz, ale ta tylko posłała jej zmęczone spojrzenie.
Postawiła przed nimi kubki z kawą.
-Po pierwsze, jeszcze daleko mi do bycia jego dziewczyną. Po drugie... Nadal trudno brać mi to pod uwagę. Po trzecie... Jesteśmy razem od zaledwie trzech dni!
Zawołała zirytowana.
-To nie zmienia faktu, że już cię lubią. Spójrz... - pomachała do niej gazetą – Śliczna, słodka brunetka – to nowy obiekt westchnień piłkarza Barcelony. Nasz doświadczony tatuś, mimo szybkiego rozwodu nie próżnuje i już znalazł sobie nowy obiekt westchnień. Może i dobrze, bo ta młoda osóbka sprawia, że Villa wygląda przy niej jak młodzieniec który góry by przenosił!
Uśmiechnęła się pod nosem. Nadal nie mogła przyswoić myśli, że dała mu się przekonać. Pewnie gdyby nie jego upór, nigdy by nie zgodziła się na związek ze sławnym piłkarzem.
David pojawił się pół godziny później sprawiając, że dziewczyny ulotniły się w jednej chwili.
-Coś się stało? - spytała kiedy przytulił się do niej i odnalazł jej usta.
-Zakochałem się – mruknął.
-W kim? - zaśmiała się pod nosem.
-Widzę, że humorek Pani dopisuje Panno Dolce – nachylił się do niej ponownie odszukując jej usta, a następnie zjeżdżając niżej aż w stronę obojczyka.
Poczuła mrowienie na plecach kiedy jego ciepły oddech owiał jej skórę. Jego bezpośredniość i swojego rodzaju pewność która przez niego przemawiała, nieco ją stresowały, ale równocześnie pozwalały jej pozwolić sobie na nieco szaleństwa.
-W końcu Panią mam dla siebie, Panno Dolce - mruknął docierając do jej dekoltu. Pozwoliła na to by zdjął jej bluzkę, chociaż nie była tą która od razu pcha się facetowi do łóżka. Po Gregorze pozostało jej swojego rodzaju skrzywienie.
-Tak, o wiele bardzie mi się taka podobasz – mruknął ochryple powodując tym samym że nieco się zawstydziła. Nigdy by nie przypuszczała, że będzie w takiej sytuacji z Davidem Villą, swoim sąsiadem.
Przerwał im dzwonek do drzwi. Oderwała się od bruneta napotykając jego zdziwione spojrzenie. Złapała za swoją bluzkę i nadal nie mogąc pozbyć się rumieńca z twarzy skierowała się do drzwi. Tuż za nią kroczył David nie mogąc oderwać dłoni od jej ciała. Otworzyła drzwi stając twarzą w twarz z własnymi rodzicielami.
-Mama? Tata?
Kątem oka dostrzegła jak David prostuje się. Spojrzała na nich zdziwiona. Dziwiła ją ta wizyta. Skoro jechali z tak daleka to pewnie chodzi o coś ważnego, inaczej zapowiedzieli by, że będą.
-Co... co tu robicie? - spytała wpuszczając ich do środka.
-Przyjechaliśmy, bo byliśmy w gościach. Przedstawisz nas?
-Mamo, tato... To David, David to, moi rodzice – mruknęła patrząc na swoje buty.
-Coś jeszcze? - spytała Docita patrząc na nią przenikliwie i uśmiechnęła się delikatnie.
-Taaak... Jesteśmy parą – dodała już zupełnie ciszej starając się wyglądać poprawnie.


___________________________________
Krótko i na temat. Myślę, że zbliżamy się do końca. Nie mogę się doczekać historii o Rosjance którą napisałam ;) Łiiiii Czekajcie grzecznie :*

środa, 30 października 2013

Osiem: Nie wiem o czym mówisz

Dokładnie tydzień zdołała trzymać się z daleka od piłkarza. Nie wiedziała jak reagować na jego słowa. Po kilku dniach rozmyślania nad tym stwierdziła, że powiedział to pewnie pod wpływem chwili i upojenia. W dodatku wszystko się skumulowało. Ona była zmęczona, oni się bawili, potem jeszcze wpadła wściekła Aida, a chwilę później Gregor. Kilka niepotrzebnych sytuacji nawarstwiło się sprawiając, że się pogubiła.
Poranek był już znacznie mroźniejszy, więc gdy tylko wychyliła nos z klatki piersiowej okryła się szczelniej płaszczem. Echo jej eleganckich szpilek odbijało się echem po chodniku.
-IbbieLetta Dolce! - usłyszała męski głos, a za swoimi plecami dostrzegła Davida. Wyglądał na zdeterminowanego, co tylko przyprawiło ją o ból głowy. Wiedziała już jak ma się odnieść do danej sytuacji, ale wytrwale odsuwała ten moment w czasie.
Zatrzymała się wsadzając ręce do kieszeni.
-Unikasz mnie! - zawołał jak gdyby nic, a ona wzruszyła ramionami.
-Jesteśmy tylko sąsiadami – powiedziała nieco zbyt zlewczym tonem. To była jej strategia. Zrobić z tego wydarzenia nic nie znaczące zdarzenie – Mogę ci w czymś pomóc?
Spojrzał na nią nieco zdziwiony, równocześnie lustrując ją wzrokiem. Faktycznie, była ubrana nazbyt elegancko, ale czekała ją wizyta na policji. Miała zamiar zaradzić coś, na to by już więcej nie bać się tego szaleńca. Chciała czuć się pewnie, dlatego chciała aby skierowano go na jakieś leczenie, bądź odwyk alkoholowy.
-Co do ostatniego... - zaczął jakby trochę się pogubił – To co powiedziałem wtedy na klatce schodowej...
Posłała mu pytające spojrzenie.
-Nie wiem o czym mówisz – rzuciła beznamiętnie – Musiałam być zbyt zestresowana całą sytuacją na dole.
Zmarszczył brwi patrząc na nią zdecydowanie. Nie wytrzymała jego spojrzenia. Zdradziła się gdy spojrzała na swoje buty.
-Wiesz o czym mówię – spojrzała na swoje buty. Nie lubiła gdy ktoś miał nad nią przewagę. Czuła wtedy taką dziwną bezbronność.
-Słuchaj David – westchnęła w końcu – Rozumiem, że alkohol, emocje i całe to zamieszanie wzięło górę. Nie mam ci tego za złe. Zresztą... Oczywiście, że coś ci się wtedy pomieszało. A ja teraz jadę na zeznanie.
-Chcesz go oskarżyć?
-Chce czuć się bezpieczna. A póki co jestem sama i to jeszcze zastraszona. Chce aby zapewniono mu jakieś leczenie lub odwyk.
Pokiwał głową na znak że rozumie.
-Mogę cię podwieźć? Dziś mam wolne...
-Nie trzeba sąsiedzie – przez cały ten czas nie potrafiła spojrzeć mu w oczy, bojąc się uzyskać z nich prawdziwe oblicze piłkarza. Dokładnie kilka chwil później zajechała taksówka – Mam limuzynę.
Kiwnęła mu i otworzyła tylne drzwi.
-Ej Ibby! - Usłyszała jeszcze zanim zatrzasnęła drzwi od samochodu. Spojrzała na niego wyczekująco. Uśmiechnął się pod nosem i pomachał do niej co odwzajemniła. Chwilę później podszedł i nachylił się nisko tak, że stykali się nosami.
-Wydaje mi się, że nic mi się nie pomieszało – powiedział nieco ciszej sprawiając, że oddech jej się zatrzymał.

Z westchnieniem oparła się o oparcie w żółtej taksówce. We wstecznym lusterku dostrzegła delikatny uśmiech sędziwego staruszka. Poczuła jak coś rośnie jej w brzuchu sprawiając, że miała ochotę podskoczyć z wrażenia.
Wykręciła numer do Graci, która zawsze była dla niej ostoją.
-Rozumiesz, że kiedy powiedziałam, aby się nie martwił i że nie mam mu tego za złe, powiedział mi, że wcale się nie pomylił! - zawołała gdy siostra słuchała z uwagą historyjki.
-Wydaje mi się Ibby, że jako jedyna patrzysz na wyznanie Villi na coś złego. Dlaczego tylko ty sądzisz, że nie chciał tego powiedzieć. To że to usłyszałaś w ten sposób to druga sprawa...
-Niby na jakiej podstawie miałby się we mnie zakochać? – spytała, a siostra się roześmiała.
-Nie trzeba się pytać o powód. Miłość nie wybiera... I może ty sama jeszcze nie odwzajemniasz tego uczucia, ale on wie, że potrzebujesz czasu.
Przygryzła nieco wargę.
Kierowca dowiózł ją pod gmach komendy gdzie była umówiona na wizytę. Zapłaciła mu pieniądze i wysiadła.
-Dobra Gracia. Zdaj relację Cruz, a ja lecę na spotkanie – wycałowała do niej przez słuchawkę co zawsze robiła z bliźniaczką i rozłączyła się.
Młody komisarz z uwagą słuchał jak opowiada na temat Gregora.
-Czego pani po nas oczekuje? - spytał w końcu. Zdziwiła się lekko.
-Oczekuje, że już mnie nie będzie nachodził! Że nie uderzy już nikogo z moich przyjaciół ani mnie samej i że będę mogła czuć się bezpieczna we własnym domu! To psychopata!
Nabuzowana wyszła z budynku. Już na schodach dopadła ją ogromna ulewa. Przysiadła na schodkach czekając aż przejdzie deszcz. Głupi młody policjant delikatnie mówiąc zlał jej sprawę. Jednak zgłoszenie złożyła i miała cichą nadzieję, że ktoś inteligentny zajmie się jej sprawą.
Deszcz nie przestawał padać i siedzenie dziesięć minut na dworze w płaszczu znudziło jej się szybciej niż myślała, dlatego nie zawahała się skorzystać z telefonu.
-Aida? Cześć, mam prośbę – zawołała gdy siedziała znowu w poczekalni na posterunku – Nie chcę zawracać Ci głowy, ale ogromnie leje, a ja stoję jak młotek na posterunku. Pomyślałam, że może...
-David macha mi, że zaraz podjedzie – zaśmiała się do słuchawki – Nadal mam u ciebie dług wdzięczności sąsiadko więc nic się nie martw.
-Wychodzę – usłyszała głos piłkarza.
-Dzięki Aida – westchnęła i zakończyła rozmowę.

Oczywiście, że miał w tym swój cel, aby wyprzedzić siostrę i samemu jechać po brunetkę. Była młoda, uparta i równocześnie bardzo niepewna dlatego na to zwalał winę na jej podejście do całej sytuacji. Długo się zastanawiał nad tym co powiedział wtedy na klatce schodowej. Zresztą, całej wymianie zdań przysłuchiwała się nie tylko Aida i Ibbie. Wokół stało kilku jego kumpli. Zajechał pod główne wejście policji dostrzegając sylwetkę panny Dolce stojącą gdzieś przy dużych obrotowych drzwiach. Zatrąbił, a ona pospiesznie wpadła do auta.
-Dzięki ci! - zawołała z ulgą kiedy ruszył.
-Zawsze do usług – zaśmiał się, co ewidentnie ją zawstydziło – Odwdzięczysz mi się przy okazji...
-Oh, wypraszam sobie! Aida powiedziała, że spłaca w ten sposób swój dług...
-Aida, ale nie ja – mrugnął do niej. Widział, że każdy jego ruch równał się jej zawstydzeniu – Krępuję cię?
Spojrzała na niego zdziwiona.
-Nie! Nie! Posłuchaj, to po prostu dla mnie trudny czas.
-Udało ci się wszystko załatwić? - chciał zmienić czas aby nie dać jej możliwości wymigania się.
-Nie tyle ile bym chciała – wzruszyła ramionami – trafił mi się jakiś dupek. Nie wiem czy coś to zdziała, ale zrobiłam tyle ile dałam rady.
Zajechali pod blok i w strugach deszczu wbiegli od razu na klatkę schodową.
-No cóż – uśmiechnęła się lekko – Dziękuję za uratowanie mnie z potopu.
Otworzyła drzwi od mieszkania i odwróciła się stając twarzą w twarz z piłkarzem. Był nieco wyższy od niej ale to nie powodowało u niej obaw. Miała nadzieję pozostać niewzruszoną na jego zachowanie. Ewidentnie starał się ją podpuścić. Uśmiechał się, puszczał oczko i takie tam. Podszedł do niej bliżej i pochylił się by dotknąć jej ust. Delikatnie musnął jej wargi. Poczuła jak ciepło rozlewa się po jej ciele, ale nie dała mu dokończyć odpychając go lekko.
-Dlaczego myślisz, że chcę w to wchodzić? – spytała nieco urażona, ale dostrzegła w jego wzroku pewną iskierkę rozbawienia.
Pochylił się ponownie tym razem tuż obok jej ucha. Poczuła na szyi jego ciepły oddech.

-Nie mam pojęcia. Ale równie dobrze, ani razu nie powiedziałaś jeszcze, że nie chcesz.

_______________________________
Dziś bardzo króciutko ;) Bardzo chcę podziękować Coppernicanie która wyjątkowo jest ze mną przy każdym rozdziale ;) Dzięki i obiecuję, że powoli kończę. Naprawdę.

wtorek, 22 października 2013

Siedem: Daj jej trochę czasu

Przysiadła na krawężniku ukrywając twarz w dłoniach. Płakała nie do końca wiedząc co ma zrobić.
-Pójdziesz ze mną.
-Do ciebie? Po co. Chcesz mnie ukarać czy się zabawić?! - zawołała nie przerywając płakać.
-Chce byś była ze mną! - zawołał na co ona się wzdrygnęła.
-Ale ja nie chcę! - zawołała – widzisz co mi robisz? Co zrobiłeś tym co się ze mną zadają?
-Kocham cię Ibby! Kocham! - powiedział podchodząc do niej i siadając obok.
-Nie możesz mnie zmusić do miłości – odpowiedziała cicho – Nie w ten sposób.
Oddychała ciężko widząc, że człowiek siedzący obok nie jest stabilny, przez co nie wiedziała czego oczekiwać. Bała się wykonać choćby najmniejszy gest.
-Hej – usłyszeli za plecami męski głos- Ibby?
Gregor podniósł się momentalnie, ale złapała go za rękaw aby się uspokoił. W odległości kilku metrów od nich z klatki schodowej wyszedł jeden z piłkarzy.
-Idź stąd David – powiedziała cicho oddychając nerwowo.
-Idź stąd człowieku! - warknął Gregor.
-Zostaw ją w spokoju – zawołał ruszając w ich stronę, ale Ibby wiedziała, że to źle się skończy.
-Nie, czekaj – odezwała się cicho zwracając jego uwagę – David, proszę! Muszę to... sama wyjaśnić.
Posłała mu znaczące spojrzenie. Mężczyzna przez chwilę marszczył brwi i patrzył się na nią z wahaniem, ale kiwnęła mu głową. Za jego plecami dostrzegła brunetkę, która złapała brata za ramię.
-Wróćcie do siebie, proszę – pokiwała głową, na co Aida pociągnęła brata oraz resztę widowni do środka bloku.
Odwróciła się na pięcie do Gregora.
-Dalej być tak nie może – jęknęła i złapała go z rękaw – Błagam! Mam tego dosyć, chcę zacząć nowe życie...
-To ze mną miałaś dzielić to życie.
Zapłakała rzewnie.
-Już nie! - odpowiedziała cicho. Brunet podsunął się do niej i złapał ją a brodę.
-Przepraszam Ibbie – nachylił się i pocałował ją. Delikatnie odsunęła się nie chcąc robić zbyt gwałtownych ruchów. Widziała jak z jego policzków lecą łzy. Jeżeli zrobiłaby coś nie tak spowodowałaby jego kolejny wybuch.
-Muszę już iść – mruknęła płaczliwie– Proszę. Pozwól mi iść do domu... Masz problem ze sobą, a ja boję się o swoje życie.
-Dasz mi jeszcze szansę?- spytał, a ona przygryzła wargę. Kiedyś nie zawahała by się ani chwili.
Wspięła się na palce i w jednej sekundzie puściła się biegiem w stronę klatki schodowej. Gdy tylko udało jej się wbiec na piętro oparła się o zimną posadzkę. Nigdy więcej takich sytuacji. Jej największym marzeniem było teraz aby nigdy już więcej nie zobaczyć twarzy tego psychopaty.

-David kretynie wracaj tu! - usłyszał głos Aidy, ale był już w swoim pokoju. W jednej chwili otrzeźwiał. Nie miał pojęcia co robić.
-Dzwoń po policję.
-Uspokój się! Błagam David! On zrobi jej krzywdę! - zawołała gdy w jednej chwili wyminął ją w drzwiach i ruszył w dół – Stój! Przecież powiedziała Ci, że masz nie wracać!
Cała impreza została przerwana. Muzyka nadal dudniła, a kilka razy nawet ktoś wyszedł od siebie z mieszkania słysząc kłótnie i nieporozumienia które przeniosły się już na korytarz.
Kilka osób, w tym Gerard i Cesc zakręciło się wokół nich gotowych podjąć z mężczyzną walkę na śmierć i życie.
-Jesteś pijany! Uspokój się! Groził, aby nie dzwonić na policję! - zawołała, a on westchnął.
-Słuchaj! Muszę tam iść. Co jeśli się jej coś stanie?
-David! Proszę, to nasza sąsiadka. Kazała ci wrócić do domu – brunetka zaczęła płakać, a on widział, że dziewczyna zaczęła panikować.
-Proszę! nie chcę, aby coś ci się stało.
Wskoczył dwa stopnie do góry znowu stając na wprost Aidy
-Nie martw się, będzie dobrze– powiedział cicho wycierając łzę z policzka siostry – Chyba mi zaczęło na niej mocno zależeć, nie wiem!
-Co ty wygadujesz? - spojrzała na niego zdziwiona, a on zaśmiał się pod nosem. Alkohol chyba nadal z niego nie upłynął.
-Chyba się zakochałem siostra! – pocałował ją w policzek i odwrócił się w stronę schodów.
Dostrzegł drobną sylwetkę Ibbie, stojącą na półpiętrze niżej. Zatrzymała się dokładnie w momencie w którym jego słowa wypłynęły z jego ut. Co on powiedział?
Dopiero w tym momencie zorientował się co dokładnie padło z jego ust. Dziewczyna wpatrywała się w niego zdziwionym spojrzeniem.
-Ibby... - westchnął schodząc dwa schodki niżej, ale równocześnie ona podskoczyła do góry. Wyglądała na nieco przerażoną całą sytuacją. Chciał coś powiedzieć, ale dziewczyna wyminęła go szybko i ruszyła w stronę drzwi od swojego mieszkania.
-Ibby zaczekaj! - zawołał, ale równie szybko zatrzasnęła drzwi.
Odwrócił się zerkając na swoją zdziwioną siostrę, a także kilku zaciekawionych gości.
-Cholera jasna! - warknął przeciągle. Nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Aida podeszła do niego i delikatnie dotknęła jego ramienia.
-Daj jej trochę czasu – mruknęła i pociągnęła go do mieszkania.

Obudziła się cała mokra. Nadal nie mogła poradzić sobie z tym co się stało w dniu wczorajszym. Spojrzała na zegarek, który wskazywał godzinę dwunastą. Zerwała się z kanapy. Spóźniła się do pracy! Opadła ponownie na poduszki. Wczorajszego wieczoru zasnęła tak jak się położyła. Teraz dopiero poczuła, że wszystko do niej wraca.
Powiedział, że się w niej zakochał.
Odetchnęła głęboko starając się przyswoić tą informację. Podniosła się do pozycji siedzącej starając się ogarnąć pokój wzrokiem.
Usłyszała gwałtowne pukanie do drzwi i zmarszczyła brwi. Ostatni raz gdy ktoś do niej pukał nie skończyło się to najlepiej.
-Kto tam? - spytała cicho, okrywając się wcześniej kocem.
-Otwieraj krowo! - usłyszała radosny krzyk Cruz, co pozwoliło jej spokojnie odetchnąć. Jednym zwinnym ruchem otworzyła zamek wpuszczając do środka przyjaciółkę i swoją siostrę.
-Co tu się stało? - spytała ta druga widząc stan salonu...
Westchnęła cicho i wróciła z powrotem na kanapę.
-To trudne do wytłumaczenia... - i zaczęła opowiadać.

-A więc? - spytała Cruz gdy tylko skończyła swój monolog – Co cię jeszcze gryzie?
Zamyśliła się na sekundę. Jeżeli powie dziewczynom, że wczoraj w ten nietypowy sposób padło wyznanie z ust Villi nie dadzą jej żyć. Z ich punktu widzenia będzie to nowina, ploteczka lub inny powód do świętowania. Ona sama zaś czuła się z tego powodu przytłoczona.
-Mój sąsiad się we mnie zakochał – mruknęła bardziej do siebie niż do nich, a w pokoju zapanowała cisza.
-Który? - spytała głupio Gracia, a Casilda pacnęła ją w ramię.
-Nie bądź głupia Gracia! Chcesz mi powiedzieć że sam David Villa się w tobie zakochał? - zawołała, a Ibbie poczuła, że się czerwieni.
Ponownie tego poranka rozległo się pukanie, a ona przełknęła ślinę.
-Otworzysz Cruz? Jeśli to Villa to mnie nie ma – poszła do łazienki by umyć zęby i obmyć twarz – Kto to?
Zawołała słysząc rozmowę gości.
-Villa – zawołała Cruz, a ona poczuła jak się w niej gotuje – Ale Aida!
Westchnęła. Z nią też musiała wyjaśnić kilka spraw.
Pojawiła się w salonie chwilę później. Brunetka uśmiechała się do niej ciepło. Jej siostra zrobiła wszystkim gorącej kawy którą teraz ułożyła na spodeczkach na stole.
-Przepraszam Cię za niego – mruknęła patrząc na Aidę. Było jej wstyd, że robi sobie taką publiczną opinię – Przepraszam za to że cię uderzył.
Dziewczyna pokręciła głową.
-Stało się – pokręciła głową, a chwilę później ponownie otworzyła usta - David...
Skwasiła minę czując, że to nie najlepszy temat do rozmowy.
-Przepraszam. Jeśli nie chcesz, nie ruszam tematu. Co zrobisz ze swoim byłym? - spytała, a ona westchnęła zmęczona i wzruszyła ramionami. Co niby miała zrobić? Iść z tym na policję? Co to by dało?
-Nie wiem Aida, nie wiem – odpowiedziała upijając łyk gorącego napoju – muszę dać sobie teraz trochę czasu.


wtorek, 15 października 2013

Sześć: Obiecuję, że ona bardziej na tym ucierpi

Zegarek wskazywał godzinę dwudziestą drugą kiedy podniosła się z kanapy i odstawiając na stolik lampkę swojego wina wzięła z komody pęk kluczy.
-Dawałaś mu już dziś jeść – zawołała Gracia, która nadal oglądała film. Śpiąca obok Cruz już dawno odpadła wypijając dwa razy więcej wina niż one.
-Tak, ale wczoraj wyrzuciłam jedzenie do kosza, a od trzech dni nie widziałam. Martwię się, a nie chciałabym aby Aida miała do mnie potem żal, że coś poszło nie tak. Pójdę zerknąć czy wrócił do domu.
Gracia skinęła jedynie głową i wróciła do oglądania komedii romantycznej. Sama zaś skierowała się w stronę klatki schodowej.
Jednym zwinnym ruchem otworzyła drzwi. Dokładnie w tym samym momencie podskoczyła jak oparzona zdając sobie sprawę, że ktoś stoi przed nią. Jak oparzona odskoczyła czując jak adrenalina skacze jej w żyłach.
-Ibbie! - usłyszała głos piłkarza który równie mocno jak ona przerażony trzymał się za klatkę piersiową – Co ty tu robisz!
Starała się uspokoić oddech.
-Nigdy. Więcej. Tak. Nie. Rób! - jęknęła opierając się o framugę drzwi – To ja powinnam się o to zapytać.
-Jest późno, a byłem w okolicy to stwierdziłem, że nie będę jechał do swojego mieszkania, dziś miałem tu nocować – Wyprostował się i dopiero teraz zorientował się, że nadal stoją w wejściu. Wpuścił ją grzecznie do środka.
Ibbie czuła, że kolana ma jak z waty. Dopiero teraz dostrzegła, że mężczyzna stoi tylko w ręczniku oparty o blat kuchenny co doprowadziło ją do rumieńców na policzkach.
-Ale się zdziwiłem, że ktoś otwiera drzwi – zaśmiał się na myśl o sytuacji po czym spojrzał na nią – O. Wybacz, poczekasz sekundę?
Kiwnęła głową nieco spłoszona, po czym udał się do łazienki by po chwili pojawić się z powrotem, ale zamiast ręcznika miał już na sobie parę dżinsów.
-Przyszłam nakarmić kota. Właściwie nie widziałam go już od trzech dni. Za tydzień Aida wraca a chciałabym mieć pewność, że nic mu nie jest.
-Oczywiście, że nie – zaśmiał się Villa. Spojrzała na niego zdziwiona – Siedzi tam gdzie zawsze.
Podążyła wzrokiem zaraz za piłkarzem spoglądając na niego nieco zdziwiona. Dostrzegła Gasa siedzącego na szafie i przyglądającemu się im ze znudzeniem.
-to jego ulubione miejsce. To głupie zwierze, ale całkiem przebiegłe.
Spojrzał na nią z uśmiechem.
-No nic – westchnęła – Nie potrzebnie się martwiłam. W takim razie lecę.
-Poczekaj. Przepraszam, że cię przestraszyłem – zatrzymał ją dotykając jej ramienia – Wiem, że miałaś się opiekować Gasem. Aida mi wspomniała. Powinienem cię uprzedzić, że wpadnę, ale tak naprawdę...
Jej brwi uniosły się lekko ku górze. Może to wina ilości wina, że zrobiła się nieco bardziej otwarta, ale wpatrując się w piłkarza z uwagą śledziła każde jego słowo.
-Z drugiej strony, miałem też nadzieję, że będę cię może mógł zobaczyć w ciągu dnia czy coś... - Podrapał się lekko w głowę stojąc naprzeciwko niej.
Nigdy w życiu nie należała do najodważniejszych dziewczyn na świecie, ale w tym momencie coś ją podkusiło. Była wariatką, bo wspięła się na palcach i dosięgając jego ramienia pocałowało go delikatnie w kącik ust.
Stając ponownie wyprostowana przygryzła lekko wargę i cofnęła w stronę drzwi.
-Dobranoc – mruknęła nieco niewyraźnie i zniknęła na korytarzu.

Poczuła, że się czerwieni gdy następnego dnia rano wychodząc rano do pracy dostrzegła Davida Villę zamykającego drzwi na wprost. Uśmiechał się do niej lekko, a ona doskonale wiedziała co miał na myśli. Wspomnienie wczorajszego wieczoru nie wywarło na niej większego wpływu, ale świadomość, że posunęła się do tak niewinnie brzydkiego gestu do obcego faceta sprawiało, że miała ochotę zapaść się pod ziemię. Nie należała do jakiś cnotek, ale lubiła prywatność, a wiedziała, że osoba piłkarza takim kimś nie jest. Wolała trzymać się z dala od jakiś skandalów czy plotek.
-Czy dzisiaj zostanę powitany równie miło co wczoraj pożegnany? – usłyszała ponad ramieniem gdy wyszli z bloku, a ona skierowała się na postój taksówek – Mogę cię podwieźć.
Pokiwała przecząco głową.
-Dam sobie radę, ale dziękuję za propozycję – postanowiła, że nie dojdzie między nią a piłkarzem do tak dwuznacznej sytuacji.
-Widzimy się wieczorem, wpadnij do mieszkania, będzie kilka osób i w ogóle... - zawołał kiedy otworzyła drzwi by usiąść w samochodzie.
-Oh, myślę, że Aida będzie zadowolona – zaśmiała się, a ten tylko mrugnął do niej okiem.
Pożegnawszy się wskazała adres kierowcy i odjechała.
W pracy miała urwanie głowy. Niespodziewanie jej pracodawczyni wymyśliła sobie dodatkowy projekt w związku z tym musiała zostać po godzinach.
-Przecież za to ci płacą – zaśmiała się Liv, jedna z jej koleżanek z pracy.
Pokiwała głową rozumiejąc, ale z drugiej strony... Zegarek wskazywał już prawie siódmą. Pięć godzin więcej sprawiało, że czuła się wykończona. Kiedy tylko udało jej się dostać zgodę na wyjście, kliknęła chipem w tablice wyjść i zniknęła w swojej szatni. Była wykończona całym dniem pracy z klientami i ciągłym staniem na nogach. W ciągu dnia David napisał jej aby pojawiła się o ósmej, ale już teraz wiedziała, że jak wróci do domu to ostatnią rzeczą na którą będzie miała ochotę to impreza u sąsiada. Zegarek wskazywał już prawie godzinę zero imprezy, a ona dopiero wychodziła z pracy.
Jej telefon zamruczał gdzieś na dnie torebki. Wyciągając go dostrzegła zastrzeżony numer, z którego dotychczas kilka razy dzwonił piłkarz.
-Słucham?
-Ibbie! No gdzie ty jesteś? - usłyszała radosny głos piłkarza w tłumie głosów, rozmów i śmiechów.
Westchnęła przeciągle.
-Wybacz, ale nie dam rady dziś wpaść. Dopiero wyszłam z pracy – powiedziała cicho, choć myśl o tym, że ekipa się tam bawi strasznie ją zirytowała. Miło, że piłkarz dzwoni, ale ona w przeciwieństwie do niego musi pracować.
-Daj spokój mała, przyjeżdżaj szybko...
-David, nie mam samochodu. Jadąc przez całe miasto będę co najwyżej za godzinę...
-Przyjadę po ciebie – usłyszała jeszcze, a chwilę później jej telefon się rozłączył. Stała przez chwilę zdezorientowana. Oczywiście, że nie przyjedzie, będzie tu miała siedzieć i czekać? Zresztą on, nawet nie wiedział gdzie pracuje.
Wsiadła do nadjeżdżającego autobusu nie czekając na nic.

-Jadę po moją sąsiadkę – zawołał do Gerarda rzucając do niego telefonem i łapiąc za klucze leżące na komodzie.
-Ah do pięknej Ibby – zawołał lekko już wstawiony Cesc – A gdzież no się ona podziała?
Przystanął lekko zbity z tropu, po czym spojrzał na przyjaciół.
-Właściwie? Nie mam pojęcia – podrapał się po brodzie – Znaczy jest w pracy, ale zupełnie nie mam pojęcia gdzie pracuje.
Panowie zmarszczyli brwi nie do końca dumni z przyjaciela.
-Brawo mistrzu – mruknęli rzucając mu znowu telefon – Dzwoń.
Wykręcił jej numer, ale na nic się to zdało, bo nie odbierała.
Minęło półtorej godziny gdy wychylając się na klatkę dostrzegł smukłą sylwetkę dziewczyny wbiegającej po schodach.
-Ibbie! Już jesteś!- zawołał nieco już wstawiony czekając, aż dziewczyna wejdzie na górę.
-Nie Ibby, tylko Aida idioto! - usłyszał ciche warknięcie, które spowodowało, że zamarł. Następnie brunetka, która chwilę później stanęła z nim twarzą w twarz minęła go w drzwiach i weszła do salonu pełnego gości – Ogłupiałeś?
Odwrócił się by za nią wejść, ale w tym samym momencie obok niego pojawiła się ich sąsiadka.
-Cześć – mruknęła nie wyraźnie, przyciągnięta harmiderem który wydobywał się z mieszkania – Aida? Co ty tutaj robisz?
Brunetka spojrzała na nią lekko podirytowana.
-Mój szurnięty brat się tutaj wprowadził czy co? - jęknęła, ale panna Dolce jej nic nie odpowiedziała. I panna Villa i Dolce wysunęły się na korytarz.
-To głupia sytuacja – mruknęła ta druga. Nadal stała ubrana w płaszcz i z torbą przewieszoną przez ramię, gdyż chwilę po dziewczynie wdrapała się na piętro.
-Nie jestem zła na ciebie, ale wkurzona na mojego brata.
-Ja myślę, że nie na mnie – odpowiedziała lekko się uśmiechając – Nie rób sobie wizerunku jędzowatej sąsiadki.
Brunetka spojrzała na nią lekko zdziwiona.
-Wiem, że to dziwne, ale choć do mnie, a oni niech się bawią.
Otworzyła drzwi naprzeciwko.
-To już drugi raz kiedy on robi imprezę, ja nic nie wiem, a potem siedzę u ciebie – warknęła nieźle poirytowana.
-Mnie też zaprosił – powiedziała nieco ciszej Ibbie, ale szybko się zreflektowała – Ale dopiero wróciłam z pracy i wierz mi nie w głowie była mi impreza.

Dając wolną rękę Aidzie w sprawie kolacji i rozgoszczenia się sama skierowała się do swojej łazienki aby szybko się wykąpać, a następnie wskoczyć w wygodniejsze ciuchy od oficjalnego kompletu.
Pojawiła się ponownie w salonie ubrana w leginsy i białą bokserkę pozwalając aby wilgotne włosy wyschły same.
-Widać, że jesteś zmęczona – powiedziała Aida robiąc jej miejsce na kanapie.
-Co mam zrobić. Muszę pracować – wzruszyła ramionami – Czemu ty tak wcześnie wróciłaś?
-Jakoś tak wyszło. Nigdy nie byłam fanką rodzinnych zjazdów więc posiedziałam tyle ile trzeba i się zmyłam – brunetka uśmiechnęła się lekko i włączyła telewizor.
-Czemu Davida nie było?
-Praca, dzieciaki, jak będzie miał przerwę to wpadniemy jeszcze raz.
Rozległo się delikatne pukanie do drzwi. Spojrzały po sobie znudzonym wzrokiem.
-Najwyraźniej impreza ucieka spod kontroli – westchnęła Ibby i skierowała się do wejścia.
Uśmiechnęła się lekko na myśl o którymś z piłkarzy którzy pewnie w przypływie roztargnienia alkoholowego będą chcieli zawracać im przez resztę nocy dupę.
Otworzyła drzwi równocześnie wciągając nerwowo powietrze gdy tuż przed nią znikąd wyrosła rosła sylwetka jej byłego chłopaka. Równie szybko co otworzyła, gwałtownie chciała zatrzasnąć drzwi, ale ku jej zaskoczeniu mężczyzna wcisnął stopę pomiędzy wejście.
-Dobry wieczór Paniom – popchnął drzwi i wkroczył do mieszkania.
Stanęła jak sparaliżowana kiedy oparł się o oparcie kanapy, a Aida siadła wyprostowana jak struna.
-Co tutaj robisz? - jęknęła czując bezsilność. Nie był pijany, przynajmniej nie tak aby alkohol nad nim górował, ale widziała, że miał dokładnie taki sam zły humor jak kiedyś...
-Przyszedłem porozmawiać.
-Nie wiem o czym mówisz. Chyba już ci wszystko powiedziałam – warknęła.
-Nie pokrzykuj tu, bo na nikim to wrażenia nie robi – zaśmiał się lekko.
Przyjrzała mu się dokładnie. Nic się nie zmienił od przeszło roku. Kiedyś szalała za jego chuligańską mordką, pięknymi oczami i skórzaną kurtką, ale teraz sprawiał jej tylko ból.
-Wyjdź stąd! - zawołała Aida, a w jej oczach można byłoby dojrzeć przerażenie i zmartwienie. Gregor w jednej sekundzie odwinął się, a jego ręka wylądowała na policzku dziewczyny.
-NIE! – zawołała Ibby. Czuła się jak zamknięta w klatce. W mieszkaniu obok trwała w najlepsze impreza. Całe mnóstwo gości, a już nie wspominając o mężczyznach. Nie chciała jednak aby widzieli co się dzieje – Musimy pogadać na osobności.
Posłała Aidzie znaczące spojrzenie. Nie chciała aby brunetka reagowała.
-Pozwól mi to samej załatwić – spojrzała na przyjaciółkę.
Brunet uśmiechnął się lekko po czym podszedł do dziewczyny i chwycił ją za ramię szarpiąc w stronę wyjścia.
-Jeśli wyjdziemy stąd tak aby nikt nas nie zauważył nie obiję ci tej pięknej buźki – mruknął jej na ucho po czym zwrócił się do brunetki – A ty zostaniesz tutaj. Obiecuję, że ona bardziej na tym ucierpi.

__________________________________________________

Uwaga! Żyję! Naprawdę, co prawda nie było mnie w domu od połowy sierpnia, bo pracowałam, w końcu zawitałam u siebie na stałe i będę na bieżąco. Zapewniam was jednak, że wszystko czytałam na telefonie i mogę jedynie przeprosić że nie komentowałam, ale bywało to trudne, bo z zasięgiem raczej było na bakier. 
No ale cóż. Teraz już jestem i zabieram się za czytanie ;)

wtorek, 1 października 2013

Pięć: A ty mocno pijany

Ibbie nigdy nie poruszała tematu piłki nożnej z Villą. Właściwie dawno nie widziała żadnego meczu na żywo, jedynie kilka razy gdy sam piłkarz przyszedł do niej by pokazać jej jaki jest wynik, albo co się właśnie stało, albo jak gra inna drużyna.
Pokornie wysłuchiwała i starała się jak najwięcej zapamiętać z tego co mówił. Tego wieczora, obiecała jednak, że razem z dziewczynami będzie im kibicować i tak o to musiała najbliższe półtorej godziny spędzić w towarzystwie trzech rozchichotanych koleżanek. Oczywiście była Cruz, bo co to było by za oglądanie meczu gdyby nie jej wyznania miłości. Obok niej stała również Gracia.
-Nie wierzę, że David załatwił ci te bilety – zapiszczała jej siostra wymachując szalikiem.
-Ja też nie – mruknęła sama do siebie obserwując jak na boisko wychodzą piłkarze Katalonii. Co raz bardziej przerażała ją ta przeklęta sytuacja, w której się znalazła. Czuła się nie komfortowo, ponieważ dzień wcześniej znalazła bilety w swojej skrzynce na listy. Domyśliła się od razu, że muszą być od niego, ponieważ załączył liścik w którym zapewniał, że będzie mogła na niego patrzeć przez półtorej godziny, no może z jedną małą przerwą.
Duma Katalonii wygrała. Tak jak się wszyscy spodziewali, miażdżącą przewagą 4:1 z jakimś rosyjskim klubem. Widziała jedynie, że brunet strzelił jedną z bramek.
Kierując się do wyjścia ze stadionu poczuła, że jej telefon wibruje, a na jego wyświetlaczu zobaczyła wiadomość od nieznanego nadawcy. Poczekajcie na nas przy bramkach. D. Uśmiechnęła się i pokazała tą wiadomość dziewczynom które oczywiście nie miały nic przeciwko.
-Nie pytam, która z was dała mu numer – spojrzała na nie karcąco.
Czekały dobre czterdzieści minut. Oczywiście zdawały sobie z tego sprawę, ponieważ piłkarze najpierw musieli jeszcze zrobić kilka wywiadów, potem się wykąpać, potem jeszcze obgadać mecz z trenerem, a jak to z nimi bywa, potrafią się guzdrać niemiłosiernie. W międzyczasie, Ibbie oglądała gablotki pełne zdjęć i medali, a jej przyjaciółki oglądały powtórki wywiadów, meczu i zakończenie na ekranach telewizorów zawieszonych w pomieszczeniu.
-Patrz Ibbie to David! - zawołała Gracia wskazując na ekran. Dziewczyna oderwała wzrok od zdjęć i zerknęła na mężczyznę który teraz w otoczeniu Pique, Xaviego i kilku innych piłkarzy krzyczał coś do kamery.
-My jesteśmy pewni, że Villa chciałby, ale jest bardzo wstydliwy, zadedykować tą bramkę naszej koleżance, no nie David? - zawołał Gerard uwieszając się na wszystkich. Zrobiło się ogromne zamieszanie i panowie zniknęli gdzieś w tłumie.
-Ładna dedykacja? - usłyszały głos Pique który pojawił się w swoich sportowych ciuchach z torbą na ramieniu. Przeszedł przez bramki, a chwilę później w jego ślad poszła reszta – To znaczy od Villi, tak wiem, ale wiecie, że my wiemy że i tak nas kochacie!
Dostał od Xaviego po głowie co wywołało śmiech innych.
-Co jest? - dwumetrowy zawodnik zatrzymał się w ułamku sekundy, powodując, że idący za nim piłkarze po kolei na niego powpadali. Ich uwagę przykuły dwie brunetki stojące obok siebie i obserwujące ich poczynania. Zamrugał kilkakrotnie wskazując na obie – Nie!
-O matko! Faktycznie śmiesznie to wyszło! - zawołała Cruz – to Gracia, siostra Ibbie!
Panowie nie mogli pojąć o co chodzi. Przed nimi stały dwie identyczne kobiety. David musiał przyznać, że widok Ibbie był dla niego czymś przyjemnym, ale jeszcze drugiej Ibbie nie przewidział.
-Która? - nachylił się do blondynki Gerard i teatralnym szeptem zadał pytanie.
Obie siostry roześmiały się identycznie, co spowodowało jeszcze większe zdziwienie panów. David przyglądał się ich twarzom starając się dostrzec jakieś różnice. Były identyczne! W jednej sekundzie dostrzegł jednak znaczący szczegół. Spojrzał na brunetkę, jednak ona uciekła wzrokiem.
-Ja wiem! - zawołał i puścił się biegiem – uwaga, uwaga! podanie do Villi, namierza pannę IbbieLotte i tak!
Dziewczyna pisnęła gdy mężczyzna złapał ją w pół i zameldował gotowość do drogi, co część osób skwitowała śmiechem, a inni wymianą spojrzeń.
-Wybieramy się, to opić?
-Oczywiście, że tak! - zawołał Cesc który pojawił się za ich plecami – za godzinę wszyscy w Firework!

Brunetka cieszyła się z tak udanego wieczoru. Wszyscy mieli świetne humory, po wygranej. Czuła się jednak strasznie nieswojo, jakby była nie na miejscu. Nie pasowała do tego świata. Nie wiedziała nawet jak znalazła się nagle w światku roześmianych piłkarzy.
-Co jest Ibbie! - zawołał do niej David. Nie mógł uwierzyć, że dziewczyna zgodziła się z nimi iść do klubu. Była jeszcze Cruz i Garcia, ale tak naprawdę najbardziej cieszył się z tej pierwszej. Nie wie jeszcze co mu zaplanował Bóg, ale czuł, że Ibbie to świetna dziewczyna. Nie oczekiwał od niej nic. Ona również – z tego co zauważył. Byli naprawdę dobrymi kumplami i nie chciał tego niszczyć. Lubił widzieć jak się śmieje i jak spuszcza wzrok gdy ją na tym przyłapie.
-Idę, idę – zawołała wymijając tłum ludzi i kierując się w stronę stolików gdzie urzędowali piłkarze.
-Odłóż to – wyjął z jej ręki kieliszek i położył na stoliku – rozumiem, że to jest ten czas kiedy nie możesz powstrzymać się od zatańczenia ze mną!
Roześmiała się głośno, a on pociągnął ją na parkiet. Gdy szli usłyszeli kilka gwizdów i krzyków chłopaków co jeszcze bardziej poprawiło mu humor.
-Jesteście szaleńcami! - zawołała gdy wokół nich pojawiło się kółeczko piłkarzy. David zakręcił ją i przyciągnął do siebie.
-Błagam cię – uśmiechnęła się do niego – nie rób żadnych głupstw!
Zrobił zasmuconą minę, na co pacnęła go w ramię.
-Naprawdę sądzisz, że warto to niszczyć? - spytała gdy kręcili się w kółko.
-Co? - spytał udając, że nie wie o czym mowa, czym wprawił ją w nie małe zakłopotanie.
-Przepraszam, już nic – uśmiechnęła się, maskując zdenerwowanie.
-Ibbie! - powiedział, a jego ręce powędrowały na jej talię.
-Skąd masz pewność, że nie tańczysz z Gracią? - zapytała uśmiechając się słodko. To prawda, miał trochę alkoholu w organizmie, a jego emocje podgrzane zostały jeszcze przy podjudzeniach kumpli.
-Bo jesteś najpiękniejszą dziewczyną w całym klubie Ibbie – zawołał głośno.
-Zamknij się Villa, bo ci nie daruję! - zawołała nie mogąc wyswobodzić się z jego uścisku.
-Jesteś śliczna, ładna, elegancka...
-A ty mocno pijany – uśmiechnęła się lekko i pociągnęła w stronę stolików – siedź tu i błagam nie pogrążaj się już bardziej, bo pewnie jutro będziesz tego żałował.
Mężczyzna roześmiał się gdy zniknęła mu z oczu. Nie był aż tak pijany by nie być świadomy co mówił. Nie będzie żałował.

-Witaj piękna Ibbie – usłyszała głos Villi gdy zamykała drzwi do mieszkania. Jej ręka na ułamek sekundy przestała przekręcać kluczyk w zamku.
-Cześć – powiedziała uśmiechając się jedynie i nie zwracając na niego uwagi powędrowała schodami na dół. Czuła jego obecność, ale nie zmieniając swojej sytuacji, wyszła przed budynek. Na nos założyła okulary muchy by nie móc czuć wzroku piłkarza.
-Wyglądasz porażająco – powiedział obejmując ją ramieniem.
-Albo przestaniesz, albo każę Aidzie by załatwiła ci dodatkowe badania lekarskie – powiedziała uśmiechając się do niego i zrzucając sobie jego rękę z ramienia – Miłego dnia!
Patrzył jak jej sylwetka powoli oddala się i uśmiechnął się sam do siebie.
Ibbie postanowiła w końcu przystopować. Postanowiła zająć się swoim życiem, pracą, a także pielęgnowaniem przyjaźni z Cruz. Wszystko jednak skutecznie utrudniał David, który od dobrego miesiąca postawił sobie za cel jej zagładę.
Uparł się, mieli dobre relacje, a on to wykorzystywał.
-Odpływasz Ib – usłyszała nad uchem głos Cruz która pomagała jej tego dnia w porządkach w domu – Rozumiem, że wasz chory związek z Davidem...
-Zgłupiałaś Cruz? - parsknęła składając pranie – nie ma żadnego związku...
-Ale Villa...
-Villa to, Villa tamto – prychnęła. Oczywiście nie miała jej nic więcej do powiedzenia. Ich relacje uległy dużym zmianom – To sąsiad. Rozumiem, że pozycja jego jako piłkarza wszystkim mąci w głowach, ale wydaje mi się, że zwyczajnie przesadzacie.
-A może to ty bagatelizujesz – zawołała Cruz – Co byś zrobiła gdyby zaprosił cię na kawę?
-A co miałabym zrobić. Nie jesteśmy na takim etapie aby się spotykać. Ja mam swoje życie, on ma swoje...
Rozległo się pukanie do drzwi, które momentalnie odwróciło ich uwagę od sprzątania. W progu pojawiła się Aida jak zwykle pełna pozytywnej energii.
-Dzień dobry sąsiadko! -zawołała gdy pojawiła się w salonie. Ubrana była w śliczny malinowy płaszczyk, beret, a także skórzane rękawiczki. W ręku trzymała ogromny koszyk z którego wystawała głowa jej białego kota.
-Cześć Aida, co cię sprowadza? - Spytała odkładając szmatkę którą myła okna.
-Wyjeżdżam na dwa tygodnie do domu. Potrzebuję, abyś mi pomogła. Nie mogę zabrać ze sobą Gasa.
Uśmiechnęła się na widok zwierzątka które przymilało się do ręki swojej właścicielki.
-Mam się nim zająć?
-Wystarczy, że zajrzysz czasem do mnie i dasz mu wieczorami jeść. To dzielne stworzenie, a w dzień głównie szlaja się gdzieś po okolicy. Na wieczór wraca – Brunetka pomachała do niej pękiem kluczy – Duży, największy otwiera główne drzwi. Reszta jest od różnych rzeczy więc się nimi nie przejmuj.
-Nie ma problemu.
-Jedzenie ma gotowe na blacie w kuchni. Dozuj mu odpowiednią ilość żarcia, bo to łakomczuch i najchętniej zjadłby wszystko naraz.
-Co z twoim bratem? - zawołała Cruz, ale Ibbie zgromiła ją wzrokiem.
-Nie wiem, miał zabrać dziewczynki na jakieś wakacje czy coś...
Pokiwała głową, na znak że zna wszystkie instrukcje. Panna Sanchez ucałowała ją w oba policzki.
-Odstawiam małego do domu i się zbieram. Wracam za dwa tygodnie. Dziękuję ci IbbieLetta! - zniknęła za drzwiami równie szybko jak się pojawiła. 

______________________________________
Łapcie. Świeżutkie i jeszcze ciepłe. Jutro wyjeżdżam więc muszę dodać za wczasu ;)  

poniedziałek, 23 września 2013

Cztery: To twoje życie

Obudził ją dzwonek do drzwi. Podniosła się jeszcze zaspana i skierowała się w stronę wejścia, po drodze narzucając na ramiona koc, ponieważ ubrana była w bardzo prowizoryczną piżamę składającą się z majtek i t-shirtu. W wejściu dostrzegła uśmiechnięte dwie twarze sąsiadów – Aidy i Davida. Uśmiechnęła się do nich zaspana i wpuściła ich do środka.
-David powiedział mi, że wczoraj straciłaś śniadanie, więc postanowiliśmy cię wyręczyć. I tak mamy jeszcze spore długi – pomachała do niej reklamówką z zakupami i powędrowała do kuchni. Dopiero teraz przypomniała sobie musli które rozsypało się po klatce schodowej.
-Musli już sprzątnąłem – powiedział David mijając ją i wchodząc do salonu.
Nie omieszkał zlustrować jej wzrokiem. Jej poranne zaspanie i nie przygotowanie do ich wizyty sprawiło, że uśmiech pojawił się na jego twarzy. Dziewczyna jeszcze nie zbyt dobrze wybudzona przez chwilę stała w salonie próbując ogarnąć myśli.
David Villa musiał przyznać, że Ibbie Dolce była ładną i naprawdę sympatyczną dziewczyną. Stała przed nimi ubrana w jakiś duży męski podkoszulek, odsłaniając swoje długie, szczupłe i opalone nogi. Ale do cholery, miała zaledwie dwadzieścia lat! Nie chciał nadużywać jej zaufania...Wyłapała jego wzrok i odwróciła się.
-Zaraz wracam – powiedziała w końcu zbierając swoje rzeczy z podłogi i kanapy i zniknęła w łazience.
Wizyta gości nieco ją zdziwiła. Szybko zadbała o świeży oddech i prowizorycznego koka. Na twarz dodała nieco podkładu i pudru, a rzęsy potraktowała czarnym tuszem. Ponownie przejrzała się w lustrze oceniając swój wygląd.
-A więc może w końcu powiesz nam co się wydarzyło wczoraj? – spytała Aida nakładając sobie porcje płatków, gdy brunetka wyszła z łazienki już gotowa i usiadła przy stole. David kopnął siostrę w łydkę co ta skwitowała jedynie jękiem.
-Gregor to mój znajomy jeszcze z liceum – powiedziała bawiąc się płatkami.
-Kochałaś go? - Sanchez spytała bez zastanowienia, za co dostała burę od brata – No co David! To że twoje życie uczuciowe mieści się w łyżeczce do cukru, nie znaczy, że każdy jest tak upośledzony jak ty!
Dolce parsknęła śmiechem na słowa koleżanki, na co mężczyzna jedynie wzniósł oczy ku niebu.
-To trochę nie tak – odezwała się w końcu Ibbie – to chłopak który ma problemy sam ze sobą.
Nie chciała opowiadać tej historii, ponieważ dla niej była dość bolesna.
-Nie wiem skąd się tu nagle wziął. Ostatnio widziałam go rok temu. Przez chwilę. Wcześniej kilka lat temu. Ale cała sprawa miała miejsce dawno...

David Villa miał zamiar zabić Gerarda Pique w ciągu najbliższych minut. Zaraz potem, w kolejce był Fabs i Xavi którzy na tylnych siedzeniach auta wtórowali temu dwumetrowemu idiocie, który właśnie śpiewał piosenki.
-Ibbieeeeee! Lettaaaaa! Ibbie! - zawył w melodię z Tytanica. Brunet odruchowo wyłączył radio, a w samochodzie zapadła cisza.
-Coś nie tak? - zapytał Pique.
-Ależ oczywiście, że nie – parsknął David gdy zaparkowali w końcu pod domem obrońcy – Tylko może jeśli tak bardzo potrzebujesz, to przekaż jej sam tą radosną nowinę.
Weszli do ogromnego domu w którym przywitała ich w progu Shakira, dziewczyna piłkarza. Raczej słabo ją znali, bo również była osobą publiczną i głównie jeździła po świecie. Gerard widywał się z nią od święta, nie mówiąc już o nich. Poza tym wydawała się jednak miła i sympatyczna.
-Zrobiłam obiad – zaświergotała i pociągnęła ich w stronę jadalni.
-Widzisz David? Kobieta to skarb – obrońca przytulił się do kobiety od tyłu i pocałował ją w szyję. Jego słowa wydawały się kpiną. Przecież dopiero co uciekł ze związku i słowa które powiedział Pique równocześnie mogły by znaleźć się na ostatnim miejscu jego listy.
Kolumbijka postawiła przed nimi pieczeń. Wyglądała na uradowaną mogąc uprzyjemnić popołudnie swojemu chłopakowi. Trudno przecież było oczekiwać, że światowej sławy piosenkarka będzie codziennie czekać na obrońce z ciepłym obiadem w domu.
-Co u was? - spytała zaraz po posiłku.
-David ma dziewczynę! - zawołał Gerard, a David poczuł jak powietrze z niego uchodzi.
-Już? - palnęła blondynka. Spojrzał na nią zdziwiony – O matko, chciałam powiedzieć: Nareszcie?
-Nie komplikuj – zaśmiał się w jej stronę, widząc że totalnie się pogubiła. Zwrócił się do kumpli – Ne jesteśmy parą, to po pierwsze. Po drugie, to tylko sąsiadka. Po trzecie, nie planuję się z nikim teraz wiązać.
-Nie musisz. Podobno serce nie sługa – Xavi nałożył sobie dokładkę, ale David go spiorunował wzrokiem.
-Zejdźcie ze mnie okej? - jęknął zajmując się swoim groszkiem.
Chwilę później poczuł, że jego telefon wibruje. Na wyświetlaczu pojawiło się imię jego siostry.
-O której będziesz w domu? - spytała gdy tylko odebrał słuchawkę.
-A co? - wstał od stołu.
-Mam obiad – zawołała radośnie – A wieczorem pojedziesz po dziewczynki.
-Nie jestem głodny -jęknął.
-Mówiłeś coś? Nie dosłyszałam- spytała Aida, a on doskonale wiedział, że się z nim droczyła. Nie było mowy o dyskusji.
-Będę niedługo – dodał.
-Gdzie ty właściwie jesteś?
-U Gerarda. Ale zaraz wracam.
Tak jak powiedział, tak też uczynił. Wdawać się w dyskusję z jakąkolwiek kobietą z domu Villa, nie było po co. Cechował je stanowczy charakter, któremu mężczyźni, mimo że głowy rodziny nie umieli się oprzeć.


Szli ramię w ramie przez ulice Barcelony. Pogoda nie była najlepsza, ale fakt, że spotkali się parę minut temu, nie przeszkadzał im, by drogę do domu pokonać już wspólnie. Głównie mówił on, Ibbie pozostawała milcząca, ponieważ nie należała do osób które lubią się wychylać. W szczególności jeśli chodziło o kogoś takiego jak David. Ceniła to jak fajnym człowiekiem był i naprawdę go polubiła istniała jednak jakaś bariera, która nie pozwalała by łączyło ich coś więcej niż to, że są sąsiadami.
-Nic nie mówisz – powiedział przyglądając się jej. Ubrana była w krótką spódniczkę i płaszczyk, co ukazywało jej długie zgrabne nogi. Była cholernie ładna i nie mógł zaprzeczyć. A w dodatku bardzo naturalna. Szła przed siebie w ręku ściskając kubek z parującą kawą.
-Ciągle gadasz – upiła łyk i spojrzała na niego do góry – Zakładam, że każdy z was tak ma...
-Co to znaczy każdy?
-Mówię o piłkarzach, o ludziach sławy, pieniędzy...
-przestań – przerwał jej zdziwiony. A więc przeszkadzało jej to, że był rozpoznawalny na ulicach. Że ludzie widząc go szeptali między sobą. Że jeździł dużym sportowym autem – Przeszkadza ci to?
-To twoje życie – wzruszyła ramionami. Zatrzymał się, a ona zrobiła to samo.
-To wcale nie jest tak, że jeśli mam kasę to nie należę już do rasy ludzkiej. Nie jestem jakimś nad gatunkiem...
-Owszem... -uśmiechnęła się, a on objął ją ramieniem – Mam nadzieję jednak, że pohamujesz przy mnie swoje piłkarskie zapędy...
-Na przykład takie? - uśmiechnął się i pocałował ją w czubek nosa. Na co otworzyła usta, a on roześmiał się głośno. Ten mały gest nieco zbił ją z pantałyku. Bo niby jak ma odebrać to zachowanie. Udała, że to nic nie znaczący gest.
-Nie rób tak więcej – szturchnęła go w ramię i spuściła wzrok. Nie należała do osób o bardzo otwartej naturze. Nie lubiła dzielić się swoim życiem z innymi i była swojego rodzaju indywidualistką.
-Bo jeszcze się we mnie zakochasz? – mrugnął do niej i wsadził ręce w kieszenie spodni. Nie wiedział co go podkusiło. To był ułamek sekundy, chwila emocji, a przecież nie wynikło z tego nic złego. 


____________________________________________________
Nie podoba mi się ten Rozdział. Pisany był zresztą dosyć dawno. Troszkę dopisałam tu i ówdzie, ale jest za krótko i nie mogę już nic więcej dopisać. Mogę za to obiecać, że dodam nowość szybciej ;)

A tak nawiasem mówiąc:
Ekhem...Widziałyście to? 
idę się pociąć.
 

czwartek, 12 września 2013

Trzy: Spalony!

-Jeśli facet mówi, że chce przerwy to chyba z nim nie najlepiej – Cruz przedostała się na dział z mrożonkami i przerzucając produkty w lodówkach paplała dalej. Tego wieczora zabrały się we dwie do marketu by uzupełnić produkty w jej lodówce. Blondynka nie mogąc przestać nawijać przeglądała produkty na sklepowej półce wrzucając do koszyka o wiele więcej niż zaplanowała to sobie brunetka, która z listą sprawdzała czy wszystko się zgadza.
-No, bo na naprawdę nie da się powiedzieć czy chodzi mu o to by iść z tobą do łóżka czy... - Ibbie oddaliła się na bezpieczną odległość zostawiając Cruz samej sobie i makaronom.
Nie miała ochoty słuchać głupich wywodów przyjaciółki. Cruz kiedy chciała potrafiła być całkowicie dziecinna.
-Na pewno mnie się tak szybko nie pozbędziesz – zawołała blondynka ponownie pojawiając się obok niej i ściskając w rękach kilka produktów.
Ich zakupy wyglądały jak zwykle tak samo. Na czele szła Cruz gadając nie miłosiernie dużo i wrzucając do jej koszyka wszystko co popadnie, a ona dreptała za nią wyciągając z koszyka co jej było nie przydatne i odkładając znowu na półki.
-Zawsze tak mało płacisz za zakupy, a tyle ich jest – roześmiała się Cruz gdy odchodziły od kas. Ibbie czasem zastanawiała się czy jej przyjaciółka miewała jakieś problemy w swoim życiu prywatnym i z każdym dniem co raz bardziej przekonywała się o tym, że nie. No, może poza jej chorym psychicznie chłopakiem Pio.
Obie ruszyły przez park, dochodząc do głównej ulicy by wreszcie znaleźć się wśród starych kamiennych uliczek. Tam rozdzieliły się – ona ruszyła w stronę swoich budynków, a blondynka w stronę stacji metra. Uśmiechnęła się do siebie zdając sobie sprawę jak dobrze spędziła dzisiejszy dzień. Najpierw trochę siedziała na uczelni, a potem razem z Gracią wyszły do galerii i tam spędziły kilka godzin.
- Możemy pogadać? - usłyszała za plecami niski męski głos gdy wyciągała klucze do drzwi wejściowych do budynku. Ręka zawisła jej w połowie drogi do zamka. Nie mogła uwierzyć w to co właśnie słyszała. Zrobiło się jej gorąco i nagle zdała sobie sprawę w jakiej znalazła się sytuacji...

Patricia doprowadzała go do szewskiej pasji. Dawno nie miał tak dość jakiejś osoby. I pomyśleć, że tuż przed rozwodem, jeszcze ostatnią noc spędzili razem. Był człowiekiem zbyt rozchwianym w uczuciach i mimo tak głębokiej nienawiści, nie potrafił podarować sobie tego, że się rozeszli. W końcu dziewczynki były teraz pod jej opieką. Nie miał do nich żadnych praw. I za to nienawidził jej najbardziej. Z minuty na minutę jego uczucia do tej kobiety zmieniały się i nie mógł nic poradzić, że gdy dziś odwoził dziewczynki do domu ponownie jej uległ. Pocałowała go. I nie mógł jej odtrącić.
Kumple mówili, że to przejdzie. Że za jakiś miesiąc dopiero poczuje jak naprawdę czuje się wolny mężczyzna. Ale jego to nie satysfakcjonowało i miał nadzieję, że oprócz tej wolności, zazna w końcu świętego spokoju.
Zaparkował auto przed kamienicą i oparł głowę o kierownicę. Dziś Zaida zapytała go kiedy w końcu wróci z wakacji i znów zamieszka w domu. Tak strasznie ściskało mu się serce gdy musiał wyjaśnić jej całą sytuację. A więc nawet jego żona nie postarała się by wyprowadzić małą z błędu.
Wysiadając z auta, dostrzegł przed kamienicą znaną sylwetkę młodej sąsiadki. Nie była sama. Nie wiele wyższy mężczyzna od niej mówił coś do niej, próbując zagrodzić jej przejście do budynku, na co ta tylko kręciła przecząco głową próbując opanować sytuację. Zdziwiło go to ponieważ nie widział aby jego sąsiadka w jakimś czasie była odwiedzana przez tego osobnika.

-Gregor zostaw mnie w spokoju – mruknęła nie podnosząc na niego wzroku. Mężczyzna odwrócił ją w jego stronę sprawiając, że kilka toreb z zakupami trzasnęło, a produkty rozsypały się wszędzie dookoła. Poczuła alkohol który unosił się wokół niego i jeszcze bardziej się zdenerwowała
-Nic nie rozumiesz moja droga – odezwał się bełkotliwie brunet – spójrz na mnie. Nawet nie zdajesz sobie sprawy ile musiałem się naszukać...
-I nie musiałeś – warknęła w jego stronę próbując się wyrwać. Gorączkowo zebrała część zakupów i szukając przeklętego klucza starała się otworzyć drzwi na klatkę.
-Nawet się nie warz – powiedziała przez zaciśnięte zęby gdy mężczyzna zrobił krok, przestępując próg i nie dając jej zamknąć drzwi – Jesteś pijany Gregor. Proszę cię idź stąd...
-Nie będzie tak jak ty chcesz – powiedział odpychając drzwi i wchodząc do środka.
-Hej! - usłyszała znajomy męski głos i obydwoje odwrócili się w kierunku z którego dochodził. Villa przyglądał się sytuacji w której się właśnie znalazła i miała ochotę zapaść się pod ziemię. Zamknęła oczy czując jakie spotyka ją upokorzenie przez tego człowieka – zostaw ją.
-Dobry wieczór – warknął brunet i przycisnął ją w stronę ściany zostawiając przejście dla mieszkańca.
-Pan mnie chyba nie zrozumiał – powiedział Villa stojąc dalej w miejscu. Chwilę później spojrzał na nią. Nie odezwała się ani słowem, ale jej wzrok najwyraźniej zdradził jej myśli, ponieważ mężczyzna ponownie się odezwał.
-Chodź kolego bo widzę, że masz jakiś problem- powiedział spokojnie, na co Gregor roześmiał się. Odsunął się od niej i spojrzał na nią.
-I tak mamy do pogadania – wskazał na nią palcem – wyminął bruneta, który podążył za nim znikając z powrotem na zewnątrz. Złapała powietrza w płuca. Nie wiedziała co ma dokładnie zrobić, ponieważ zaraz jeszcze będzie musiała się będzie tłumaczyć.
Kucnęła zbierając porozrzucane zakupy i ładując je do porwanej już lekko torebki
-Wszystko okej? – poczuła dłoń na swoim ramieniu. Villa kucnął obok niej i wziął zakupy do ręki – Pozwól, że ja to wezmę.
W milczeniu ruszyli na górę. Otworzyła drzwi do mieszkania wpuszczając go by wniósł jej rzeczy.
-Strasznie mi głupio, przepraszam – parsknęła gdy weszli do salonu. Zajęła się rozpakowywaniem rzeczy, starając się nie zwracać na niego uwagi.
-Nie gadaj głupot – odpowiedział spokojnie siedząc przy stole. Przyglądał się jak kręciła się po kuchni, wrzucając rzeczy do różnych szafek, aż do momentu gdy w końcu się zatrzymała i zawiesiła na nim wzrok.
-Nienawidzę bydlaka – mruknęła. Villa uważniej się jej przyjrzał. Było mu trochę przykro. W końcu, to on miał już trzydzieści jeden lat, rozwód na swoim koncie, dwójkę dzieci, kłopoty prywatne, a ona?
-Ile masz lat? - spytał nadal kalkulując swoje jakże wydawało by się idealne życie. Brunetka spojrzała na niego zdziwiona.
-Skończę Dwadzieścia jeden – powiedziała podając mu piwo i włączając telewizor. Kątem oka dostrzegł mecz, ale dziewczyna szybko zmieniła kanał.
-Zostaw – zwrócił jej uwagę, co ponownie skwitowała zdziwionym spojrzeniem, ale wrzuciła tamten kanał.
-Znasz się coś na tym? - spytał przenosząc się na kanapę, obok niej i zapatrując się w ekran. Dziś był mecz Milanu i Chelsea. Upił łyk piwa.
-Wierzę w coś takiego jak miłość do ojczyzny i jako hiszpanka z krwi i kości praktykuję tą religię, ale sama piłka nie jest raczej moją faworytką – powiedziała wpatrując się w ekran – To Cruz jest miłośniczką waszego klubu.
-Spalony! - krzyknął i wskazał na boisko – widzisz? Gdy ten palant wyprzedził tego w niebieskim nie mógł już strzelić...
Uśmiechnęła się i zapatrzyła na ekran. Cieszyła się, że nie kontynuował rozmowy o Gregorze, bo nie miała by na to siły. W zamian za to spędzili dobrą godzinę przed telewizorem, gdzie David wytrwale tłumaczył jej wszystkie sytuacje i akcje. Poczuła się spokojna, jak gdyby nikt nie miał jej już zagrozić. Żaden pijany głupek, który chciał targnąć się na jej życie. 


____________________________________________________
Ah! Wreszcie! Wróciłam do żywych ;) Najpierw tydzień obozu sportowego. Za dnia treningi i szkolenia, wieczorem... właśnie - studenckie życie. Potem z rana pksem na mazury na klubowy wyjazd. Tam zawody, balowanie i świętowanie. Ale żeby nie było tak łatwo na kolejny tydzień od razu na drugi koniec Polski znowu do pracy. I tak o to w końcu jestem w domu ;) Na krótko, bo od jutra znowu zaczynają się rozgrywki, a w poniedziałek znowu wracam do pracy i do stolicy wracam pod koniec tygodnia. A niedługo już szkoła :) :) 

Dlatego dziś uzupełniam braki. Na szczęście mam coś w zanadrzu, dlatego nowa notka pojawi się teraz również na palabras-suaves  
No i zaraz będę uzupełniać braki w waszych blogach ;)
xoxo, Lola! 

sobota, 24 sierpnia 2013

Dwa: Plotki i ploteczki

-Mam tego serdecznie dość – zawołała wchodząc do salonu. Nie była zła, jedynie zmęczona. Ibbie mając jedynie rozkładaną kanapę, nie była w stanie dać jej nic innego niż miejsce na podłodze, mimo że naprawdę się postarała wyciągając chyba wszystkie koce i kołdry z szafy.
-Pobudka lenie wstrętne! - trzasnęła drzwiami na co Gerard poruszył się nieznacznie.
-Kto ma swoją dłoń na moim brzuchu? - otworzył zaspany oczy zrzucając z siebie czyjąś rękę i zamaszyście wyciągając nogi kopiąc przy okazji kogoś obok– Fabs, rusz dupsko.
Leżący obok niego pomocnik przeciągnął się, wsadzając przy okazji łokieć w twarz Alvesa, co i tak nie spowodowało u tego drugiego żadnej reakcji.
-Jesteście okrutni, że muszę tak wykorzystywać moją sąsiadkę...
-Bardzo, bardzo ładną sąsiadkę – dodał Pique przeciągając się już na stojąco przy czym wydawał się jeszcze potężniejszy i wyższy niż był.
-Pique, błagam cię dziecko, oszczędź mi widoku i załóż spodnie – rzuciła w niego dżinsami i krzątając się po salonie – A do Ibbie macie się nie zbliżać, póki jeszcze wasza głupota nie przeszła na nią.
David podniósł się z łóżka i zerknął na zegarek.
-Dziś sobota? - spytał, na co dziewczyna kiwnęła głową. Zerwał się na równe nogi – Dziś miałem zająć się dziewczynkami.
-Boże ty widzisz i nie grzmisz! - warknęła i pchnęła go by usiadł na kanapie – Przecież nie możesz się tak pokazać Patrici, bo całkowicie stracisz do nich prawo. Ja po nie pojadę, a ty doprowadź się do porządku, jasne?
Brunet kiwnął głową ziewając przeciągle.
-I obiecuję, że jak wrócę za pół godziny i będzie tu nadal taki burdel, to możesz się tu więcej nie pokazywać...

Przez cały kolejny tydzień, Dolce zajmowała się głównie pracą. Do domu wracała nieco później niż zwykle, parę razy mijając na korytarzu Aidę lub Davida, a raz nawet obydwoje wraz z jego dwiema małymi córkami.
Za półgodziny była umówiona na spotkanie z Cruz i Gracią w jednej z Hiszpańskich knajpek. Schodząc zauważyła Villę wsiadającego do auta.
-Witam sąsiadkę – uśmiechnął się do niej, co skwitowała jedynie lekkim uśmiechem. Jej siostra, gdy dowiedziała się, że mężczyzna mieszka od niedawna obok niej nie była w stanie przeżyć tego faktu w związku z czym, pojawiała się u niej o wiele częściej niż dotychczas próbując go spotkać. Bez skutecznie. Piłkarz był bardzo zapracowany i zwykle rzadko bywał w domu – Może Cię podwieźć?
Zastanowiła się przez chwilę.
-Jestem umówiona w centrum – powiedziała, na co ukłonił się przed nią otwierając jej drzwi od strony pasażera. Zajęła miejsce, oceniając samochód. Na tylnym siedzeniu leżała jego sportowa torba, oraz przypięty był mały fotelik dziecięcy. Podróż nie zajęła im dużo czasu, więc była chwilę przed czasem. Żegnając się wcześniej z sąsiadem, weszła do knajpki i zajęła stolik w bardziej ustronnym miejscu.

David Villa zaczął normalnie oddychać. Tak przynajmniej tłumaczył mu to ostatnio Valdes, kiedy ten nie mógł zrozumieć dlaczego tak dobrze szło mu podczas treningów. Zaczął na wszystko patrzeć świeżym spojrzeniem. Wszyscy w klubie zgodnie potwierdzili, że rozwód z Patricią dobrze wpłynął na jego stan.
-W końcu możesz z nami wyjść do klubu. Wyrywać laski. Napić się czegoś – przypominali mu za każdym razem, gdy rozmowa schodziła na temat jego rozwodu.
Zajechał przed duży, biały dom. Architekci doskonale się spisali, musiał to przyznać. Zatrąbił kilkakrotnie klaksonem, dając do zrozumienia mieszkańcom, że już przybył.
Chwilę później na podjeździe ukazały się trzy głowy – Xaviego, Cesca i Gerarda.
-Ja zajmuje miejsce z przodu! - Krzyknął najwyższy, obrońca, wywołując przy okazji przepychankę.
-Czesiu siedzisz na foteliku! - zawołał Gerard sadowiąc się na przodzie, co wywołało nie kontrolowany śmiech kierowcy.
-Wsadź go do bagażnika – poinstruował kumpla.
-Co u Ibbie? - zapytał Gerard gdy ruszyli, na co Villa zerknął w jego stronę.
-A tobie co? - spytał nie pewnie.
-No tylko się pytam? Jak się ma? Te sprawy? Rozumiesz po Hiszpańsku?
-A skąd ja mam to wiedzieć? - spytał co jeszcze bardziej wprawiło Pique w radosny humor. Skąd miał niby wiedzieć cokolwiek o tej dziewczynie. Co też strzeliło do głowy temu idiocie.
-Jest ładna i moglibyście być razem – podsumował Obrońca na co kierowca przydusił pedał gazu zwracając na siebie uwagę pasażerów.
-Nie szukam kobiety Gerard – mruknął – Za dużo już mam na głowie...
-Jest całkiem spoko. To prosta dziewczyna – wtrącił się Xavi za co został zgromiony wzrokiem w lusterku wstecznym więc dalej siedział już cicho.
-Nie wiem co wam znowu odbija, ale nie jestem zainteresowany moją sąsiadką. To jakaś młoda dziewucha, która w dodatku pewnie nie wie nawet co to spalony...
-My ją możemy nauczyć – Gerard uśmiechnął się pod nosem, za co dostał po głowie.
-Idź zboczeńcu! - warknął Villa.
Słowa kumpla jednak nie dawały mu dalej spokoju. Czemu się uparli? W końcu dopiero wyrwał się z jednego chorego związku i nie potrzebował wiązać się na stałe ponownie. Ale musiał przyznać, że jego sąsiadka, Panna Dolce była naprawdę słodka. Nie chciał strzelać, ale pewnie miała dopiero dwadzieścia kilka lat i rozpoczynała swoje dorosłe życie.
Szybko pozbył się szalonych myśli, skupiając się ponownie na drodze. W lusterku wstecznym znów dostrzegł uśmiechniętą twarz Xaviego. Uśmiechnął się lekko ponownie pąsowiejąc. Idioci.

-Jaki on jest? - pisnęła w końcu Gracia sprawiając, że jej siostra bliźniaczka podskoczyła na krześle.
-Wytrzymała dokładnie siedemnaście minut – Cruz spojrzała na zegarek – Widzisz, to nie ja pierwsza spytałam.
Ibbie włożyła sobie do ust łyżeczkę lodów.
-Nie mam pojęcia co chcecie wiedzieć...
-No prooooszę – pisnęła blondynka – tylko kilka zdań. Co lubi, co robi w wolnym czasie...
-Na litość boską, skąd mam to wiedzieć! - Potrząsnęła jedynie głową – przecież go nie znam. Widuję go czasem na parkingu...
-Nic a nic? - zapytała ponownie jej siostra, próbując coś jeszcze z niej wyciągnąć.
-No dobra, dzisiaj mnie tu przywiózł, ale to wszystko – podniosła ręce w górę, przerywając następne pytania – dajcie spokój, on jest stary, a w dodatku nawet nie jest w moim typie.
-W twoim typie nie jest żaden facet Ibbie – parsknęła Cruz upijając łyk mrożonej herbaty – wybacz, ale co raz poważniej zastanawiam się...
-Skończ Casilda, bo robisz się nudna – westchnęła zrezygnowana – nic nie poradzę, że całą dobrą materię z łona matki przejęła Gracia.
Siostra parsknęła śmiechem.
-Ciebie kopnął zaszczyt, masz wszystkie odpadki. Grube łydki, obwisły biust, mysie włosy i za długi nos...
Ibbie kopnęła ją pod stołem, na znak protestu.
-Faktycznie – westchnęła Cruz – urodą to ty jej do pięt nie dorastasz Ibbie.
Na rozmowach spędziły dwie godziny. Wracając odprowadziły się nawzajem, Najpierw Gracię, potem ona i Cruz powędrowały do niej, aż w końcu blondynka musiała pomaszerować do domu sama.
Tuż przed wejściem dostrzegła Villę. Była pewna, że blondynka nie wróci teraz do domu tak szybko. Uśmiechnął się do niej i przepuścił w drzwiach. Droga na czwarte piętro była dość długa, więc pokonali ją dosyć powoli i mozolnie. Na samej górze skierowała się prosto do swoich drzwi. Obydwoje równocześnie otwierali zamki i równocześnie nacisnęli na klamki.
-Dobranoc sąsiadko – pożegnał się znikając za drzwiami, na co lekko się zdziwiła, ale również zniknęła za drzwiami.


_____________________________________

Edit 26.08

Taki piękny szablon zrobił mi Raion ;)

Award of Insanity (klepnięta przez xcarrotsx):

  1. Co jest dla Ciebie najważniejsze w życiu? Chyba nie mam takich priorytetów jeszcze. Trudno mi to określić. Ale chyba pogoda ducha, pozytywne myślenie i wiara w ogólnym tego słowa znaczeniu ;) Jeśli pielęgnuje się te cechy to dom, rodzina i inne wartości również się kreują.
  2. Jak postrzegasz świat? W bardzo kolorowych barwach. Staram się obecnie pracować na swoim pozytywnym spojrzeniem.
  3. Czy żałujesz niektórych decyzji? Kilka dni temu kupiłam książkę i teraz tego żałuję. Większych problemów nie mam. Jak coś nie idzie po mojej myśli to albo traktuję to jako wyzwanie albo poprostu godzę się z myślą, że tak ma być.
  4. Piosenka, która koi wszystkie twoje zmysły to...?
  5. Co jest najważniejsze w życiu? Już było ;)
  6. Jak długo zmagasz się z pisaniem opowiadań? Z pisaniem nie mam problemu. Z tym aby nie zanudzić i owszem.
  7. Jak wyobrażasz sobie swoją przyszłość? U boku Hiszpańskich byczków of kors ;)
Layout by Raion